niedziela, 24 kwietnia 2016

Tematy niemodne.


 
Nie będę pisać o młodych listkach na brzozie ani o pierwiosnkach,  napiszę o  odchodzeniu samotności i opuszczeniu.
 Był u mnie pan N - nasz pan władza czyli sołtys, kiedy  załatwiliśmy sprawy urzędowe, on spoglądając na dom westchnął ciężko i zapytał czy wiem, że zmarł Jawor. Jawor (nazwisko zmieniłam)  to poprzedni właściciel domu  w którym mieszkam. Pana Stasia - bo tak miał na imię, widziałam osobiście dwa razy w życiu - zrobił na mnie szczególne wrażenie. Był wielkim, zwalistym człowiekiem, sprawiającym wrażenie cwanego i naiwnego jednocześnie. Niewiele starszy  ode mnie, był już  po przejściach - stróż prawa ścigany przez prawo, rozwiedziony i ponownie żonaty, z pierwszego małżeństwa miał już bodajże dwoje dzieci, pochodząca z  drugiego związku  córka miała trzy lata - ja byłam świeżo po studiach - cały świat stał przede mną otworem taka to nierówna była z nas para - on sprzedawał dom , choć go potrzebował -  ja kupowałam dom choć miałam w planach wyjechać w świat.
Zwarliśmy umowę  u notariusza i każde z   nas poszło w swoją stronę - nigdy więcej Pana Stasia nie spotkałam. Jedynie mój ojciec, który do chwili swojej nagłej śmierci regularnie pracował w moim nowym domu i trochę w nim pomieszkiwał miał tę wątpliwą przyjemność spotykania Jawora, który  bywał w "swoim " domu -  i  jak twierdził mój ojciec najczęściej nocą , bez pytania, deponował  zdobycze w szopach. Skończyło się wielką  awanturą ,łącznie  z groźbą wezwania policji . W ciągu ostatnich kilku lat parokrotnie ludzie ze wsi mówili mi, że Jawor bywa w tych stronach ale ja go nigdy nie widziałam; podobno opowiadał, że ma do nas żal, myślał, że będziemy się przyjaźnić itd.
I teraz  ta informacja  o jego śmierci i nie byłby w tym może nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że jak twierdził pan N, umarł absolutnie osamotniony, " prawie że  pod płotem", a na pogrzebie byli tylko ksiądz i pracownicy zakładu pogrzebowego (pochowany został na koszt gminy).
-A grób ot tylko krzyż i piasek - w słowach pana N słychać było i żal i strach ....
     Nasz kraj bardzo się zmienia,  na zachodzie Europy parokrotnie byłam świadkiem sytuacji, kiedy ludzie umierali w absolutnym osamotnieniu bo według rodziny nie zasłużyli sobie na współczucie czy choćby obecność najbliższych - u nas  to jeszcze rzadkość, a już szczególnie w środowisku wiejskim - tu nawet najwięksi tyrani i despotki  w ostatniej chwili  otoczeni są rodziną...... a pogrzeb  ho, ho to już absolutna świętość ......
  Ja nie oceniam  -  ja tylko jak dziecko - szeroko otwieram oczy i patrzę, i patrzę jak się to życie plecie.......
  Opowiedziałam o przypadku Jawora mojej znajomej i dodałam też  że pojadę na ten cmentarz i jeżeli istotnie nikt się ty grobem nie opiekuje  to  posadzę tam jakieś rośliny                                  
W odpowiedzi usłyszałam :
  -Zwariowałaś, mało ci jeszcze pracy? I dlaczego masz to robić - zawdzięczasz mu coś?
 - Nie - nic, tylko ten dom, w którym jestem bardzo szczęśliwa.  On umarł " prawie bezdomny" i ja nie jestem temu winna ale kwiatki na grobie mogę mu posadzić (zasłużył sobie).....


  Ta czwarta cudownie pracuje z końmi - robię czasem chwilę przerwy by na nich popatrzeć - to takie piękne - wspaniała harmonia człowieka i zwierzęcia......
Pozdrawiam
Ta Trzecia







 

niedziela, 3 kwietnia 2016

Co nas szczęśliwym czyni ...

 
    
 
   Dobrymi chęciami  niebo jest wybrukowane... ja mam takie szczęście, ze ta maksyma często się sprawdza...
   Już od dłuższego czasu  Urząd Gminy straszył mnie, " że jak znajdą środki to polepszą jakość mojego życia i zainstalują koło naszego domu lampę". Wszyscy wiemy jak to jest  " ze znajdywaniem środków" w związku z czym spałam spokojnie i o lampie zapomniałam .... aż tu nagle kiedy byłam w Urzędzie Gminy usłyszałam  " że znalazły się środki na " moją lampę" -   No,  "formalnie mnie zatkało "- z tym się absolutnie nie liczyłam...
    Pamiętam pierwszy wieczór tutaj - był kwiecień i było chłodno ale i tak spędziliśmy wiele, wiele czasu podziwiając wspaniałe, czarne jak smoła niebo, a na nim miliony gwiazd. Od tej chwili upłynęło wiele lat i bardzo wiele się zmieniło - zmieniło się chyba  wszystko - tylko niebo zostało takie same -  może już nie wydaje się takie ciemne  bo przybyło mnóstwo świateł w dalszej i bliższej okolicy  ale ciągle jeszcze mogę obserwować niezliczone  ilości  gwiazd .... - i teraz ta nieszczęsna lampa............
 Jak mam wytłumaczyć komuś, że chcę  żyć w ciemności? Że powstają obszary, gdzie chroni się właśnie ciemność nieba?  Ja nie potrafię -  spróbowałam więc wymówki - " ... u mnie to tylko jeden dom, na pewno są inni, bardziej potrzebujący.. "Usłyszałam  - " ...e e e tam...", spróbowałam inaczej - "...   tu jest przecież park krajobrazowy, a w nocy to na tym drzewie obok słupa sowa siedzi, a na dębie  wiewiórka ma gniazdo i młode, i to światło... "   - a kiedy to też nic nie dało ,  nerwy mi puściły - i  wypaliłam -  "Panie, a po cholerę mi ta lampa?" - I teraz tak naprawdę to nie wiem co z tą lampą będzie........
    Kiedy latem nocujemy na dworze,  w hamaku , to mam wrażenie absolutnej harmonii  - nie mam na myśli spokoju, a właśnie harmonię.  W  ciemnościach ,obserwując gwiazdy , rozmawia się inaczej, inna jest melodia zdań, wypowiadane słowa nabierają wagi .... tylko  po co  o tym opowiadać ? -  tego trzeba doświadczyć  - oczywiście pod warunkiem, że znajdziemy jeszcze gdzieś niebo dostatecznie ciemne, by było widać gwiazdy...
                 To tyle na temat uszczęśliwiania na  siłę
           W domu i ogrodzie oczywiście mnóstwo pracy. Ta Czwarta przejęła na jakiś czas pracę z końmi, ja zajmę się ogrodem i  przygotowaniem domu letniego  do sezonu . Konie nie mają powodów do narzekania -  Ta Czwarta świetnie jeździ konno  i co chyba nawet  ważniejsze -  kocha  i rozumie konie  (stąd tyle ich zdjęć w każdym poście).


       Ja będę musiała wezwać mojego " nadwornego elektryka "- mam problem ze światłem w łazience dla gości, a na prądzie niestety nie znam się zupełnie - chociaż może "stety" - musi przecież być parę rzeczy na których się nie znam- padło min.  na prąd...
    .Ogród budzi się do życia bardzo powoli, co jest po mojej myśli  -  mam czas na przesadzanie roślin, ściółkowanie itp. Z sianiem poczekam jeszcze  parę dni - może ziemia się trochę ogrzeje - mogę sobie na to pozwolić bo mój eksperyment  - ogrzewany inspekt  -  udał się wyśmienicie - mamy już własną rukolę, a na dniach będzie rzodkiewka, sałata i koper.


      Bardzo polecam takie  rozwiązanie choć jest z tym trochę roboty ale już na dniach zastąpię okna (są ciężkie i nieporęczne)  agrowłókniną  rozpiętą na metalowych prętach i wówczas łatwiej mi będzie wykonywać wszystkie niezbędne czynności,  takie jak  podlewanie, pielenie itd.


Te maluszki wyhodowałam w domu, a teraz są na wakacjach.
    Posadziłam już wczesne ziemniaki: parę rzędów przykryłam agrowłókniną - będę miała bardzo wczesne zbiory - jeśli wszystko dobrze pójdzie to już na początku czerwca będziemy mogli jeść własne młode ziemniaki, polane świeżym  masłem, z mleka od zaprzyjaźnionych krów...
   Trochę pracy czeka na mnie też  przy truskawkach - mam ich całkiem sporo, a teraz trzeba je wyplewić, zasilić dobrą ziemią i jeśli starczy czasu wyściółkować słomą - nie zawsze zdążę z tym ściółkowaniem i  jeśli mamy akurat mokry rok to owoce mogą gnić....  W tamtym roku nie ściółkowałam ale "nic nie zgniło bo nic nie było" rok był tak suchy, że rośliny bardzo słabo kwitły i  nie zawiązały owoców-   zobaczymy jak  będzie  tej wiosny....Zauważyłam, że na wsi uprawia się coraz mniej truskawek - podobno za dużo z nimi pracy - tak twierdzą moje  sąsiadki - no  cóż, to prawda, trzeba przy truskawkach się trochę "pobawić" ale ten smak dojrzałych owoców jest dla mnie wystarczającą zapłatą....


   I na koniec - mój tunel na fasolę to estetyczna katastrofa - chciałam sobie trochę rzecz ułatwić i "wyszło jak wyszło" - krzywo i koślawo i do tego te okropne białe sznurki  -  drut ogrodniczy który nabyłam okazał się bardzo słaby, a sznurki miałam  " pod ręką ". Niestety  w tym roku  nie mam już czasu  na poprawki - może kiedy rośliny się pojawią będzie to trochę lepiej wyglądać...
        Pozdrawiam  
        Ta Trzecia

                                           On zawsze musi być...

                                                         Ona też tu jest...
                                            One też się już obudziły...
                                            A ci sobie poszli...