sobota, 13 października 2018

rekwiem dla radia ( mojego)

 ...a z tym radiem to było tak.........................................................................
Miałam radio w samochodzie - dopóki je miałam -  nie było mi potrzebne
     Pewnie gdyby się zepsuło albo zgubiło,  albo gdybym je oddała -  to nie byłoby mi go brak - ale ono zostało SKRADZIONE ! Skradzion!e - radio !- takie małe, malutkie - a lat ile miało ?! - tego sama nie wiem , skoro autko jest już pełnoletnie - to ile mogło mieć radio - no ile ?!
     W szoku jestem absolutnie formalnym -  no, bo jeszcze  i to , że skradzione zostało nie byle gdzie  - skradziono mi je  - uwaga!, uwaga! - pod Gminnym Ośrodkiem Kultury !
    Nieee - włamania nie było.... autko nie jest zamykane... - no bez przesady... - nie będę się ośmieszać biegając z kluczykiem wokół 18- letniego seicento... - a biegać musiałabym bo drzwi pasażera nie dają się zamknąć od środka - tak że tego ...
   Może mi ktoś powiedzieć -  po co komu takie radio? - takie radio , które najczyściej odbierało Radio Maryja ! Wiem to  - bo Donieczka, kiedy była na nie zła, nastawiała mi tę stację i odmawiała wyłączenia sprzętu - a  ja kiedy prowadzę  - to  radia ani telefonu nie dotykam...
  I tak jest teraz, że Donieczka już nic  nie włączy - a ja ze smutkiem spoglądam na puste miejsce ,gdzie jeszcze nie tak dawno moje radyjko sobie pomieszkiwało...
  Kiedy Donieczce powiedziałam," że -  radio -  chyba -   zostało -   skradzione "- nie uwierzyła, przeszukała cały samochód... - a jej mina była bezcenna ...

Kampania wyborcza u nas w rozkwicie - człowiek gadżety dostaje - w sumie mógłby sobie i ulżyć, wygadać się - ale jakoś tak siły i ochoty brak....


A ...tak tylko....... kiedy na to wszystko patrzę - to myślę, że Nikuś Dyzma to gigantem intelektu był w porównaniu do co poniektórych współczesnych kandydatów.......

Sezon kończy się już za chwilkę... Plan był taki, że od pierwszego listopada leżę kanapie i czytam - no cóż , ani leżę, ąni czytam. Plan w mej głowie się pewien zrodził - i już nawet materiały potrzebne do jego wykonania zgromadziłam...i zapewniam, że nie są to papierki ani wstążeczki...
  Już przebieram nóżkami - rączki mnie swędzą - ale ostatni goście muszą wpierw odjechać - obawiam się, że widok kucharki ,w przerwach między posiłkami, biegającej z kielnią mógłby być dla gości dość dziwny...

a
Lusia to cudowne stworzenie - ma już do mnie tak duże zaufanie - kopytka pięknie daje - a właściciel mówił, że " tylnich nie ma szans  żeby dała, a przednie we trzech obcinali" - a ja sama już wszystko mogę zrobić..Taka kochana z niej maleńka , dzielna kobitka - walczy o swoje i nawet Parysowi podskakuje - i to w sensie dosłownym - skacze , próbując szczypnąć go w szyję...




Jesień tak szybko nadeszła - a susza u nas okrutna - od miesięcy nie padało - zanim słoty nadejdą muszę wszystkie rynny oczyścić i na komin wejść - stęskniłam się za widokiem okolicy z lotu ptaka - no taaak prawie ptaka , a syn sąsiadów stęsknił się już za widokiem sąsiadki na dachu - nie mogę go zawieść...


Pozdrawiam serdecznie
  Donia