środa, 17 sierpnia 2016

bez kolorów i obrazków

Okazuje się , że cisza i ciemność to towary deficytowe, a ja  chyba jestem ich sprzedawcą. Zawsze zastanawiam się , kiedy padnie to stwierdzenie - konstatacja  podszyta zadziwieniem i jakby niedowierzaniem -"...jak tu cicho...." Przyznam szczerze , że  nie słyszę tej ciszy - to piękne określenie " słyszeć ciszę " - ja słyszę ( i to mnie często doprowadza prawie do szału) np. kombajny w czasie żniw -pracują co prawda w znacznej odległości ale i tak absolutnie wyprowadzają mnie z równowagi...., słyszę odgłosy wystrzałów w nocy i nagły gwałtowny tupot w lesie, słyszę " szczekanie" koziołków i ryki jeleni, a czasem nagły, żałosny kwik i wiem , że własnie zakończyło się strachliwe życie szaraczka......
  Czasem budzę się w nocy i mam wrażenie , że dobiegają  mnie odgłosy wielkiego miasta - to oczywiście słuchowa fatamorgana - najbliższe duże miasto jest w odległości ponad  ponad 80 -u kilometrów  ale ja bardzo wyraźnie słyszę ten charakterystyczny pomruk uśpionego miasta :  - szum  obwodnicy,odległe sygnały karetek, łoskot kolei ....i doświadczam  przez sekundę tej wielkiej samotności - , której można doświadczyć tylko w dużym mieście  -  tego bycia  "w" , a jednocześnie obok ,tego pędu  -  imperatywu celowości ,  odczuwanego jako bolesny absurd dokładnie w tej samej sekundzie gdy się choćby na chwilę się  zatrzymamy ....
  Tu jestem często  sama - ale nigdy samotna . Tysiącami drobnych niteczek   -  obowiązków, , oczekiwań,  radości  -  kotwiczę w tym miejscu  jak stary transatlantyk zacumowany w porcie  i zamieniony na muzeum - kawiarnię,  -  który nocami marzy i wspomina  długie rejsy.  Na szerokie wody  już nie wypłynie -  ale  - ........i nie zatonie ......... taką ma nadzieję , choć słyszałam i  o takich sztormach, które zatapiały statki zacumowane w portach.........
...........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
............................................................................................................................................................
  Dwa dni temu zmarła na raka Gina Rust.
Osierociła mnóstwo ludzi  - bardzo różnych  ludzi : nieletnie , samotne matki , arabskie żony imigrantów, byłych czy też aktualnych ćpunów, polskich bezdomnych i wielu , wielu innych, którymi opiekowała się jako pracownik socjalny ale też mnóstwo przyjaciół z bardzo różnych kręgów - artystów, ludzi biznesu i nauki  - i takich zwykłych  - jak ja....
W jej przypadku jest to absolutnie nieważne ile żyła -  tylko jak żyła i ile dała z siebie innym........

Ta Trzecia