Zimy oczywiście brak - ciepło i dość słonecznie - ja tam nic nie mam przeciw takiemu ociepleniu klimatu - wiader i tańców na lodzie mam absolutnie dość. W tym sezonie sprawę załatwiła pompa w studni i ja tak absolutnie kulturalnie tylko guziczek sobie przyciskałam i woda do wanny spływa...No ale oczywiście nigdy nie ma tak, żeby było dobrze....Wody nie muszę nosić ale mam - krowę! To w zasadzie nie jest jeszcze krowa ale jałówka - i to jest taka jałówka, która nie chce być krową.
Jest takie powiedzenie - jeśli Bóg chce cię ukarać spełnia twoje marzenia - i bąc - moje spełnił...
Klenentyna - czyli ta krowa- to jersyka - no śliczna jest ale taka trochę bardzo krowiasta - a ja jak się okazało to o krowach absolutnie nic nie wiem. Teraz mądrale radzą mi żebym Klemkę sprzedała i kupiła kozę - ha, ha - ja o kozach też nic nie wiem...
Dlaczego z Kleką jest problem ?
Krowa je dużo - baaardzo dużo,
krowa je inaczej niż konie,
krowa potrzebuje też jeszcze czegoś
- i ja tu już wymiękłąm - w temacie co to ma być- jedno wiem Klemka ma tak ogromne wahania wagi , że to jest przerażające i ona CAŁY CZAS JE !
Jakby tego było mało krowa musi zajść w ciążę żeby było mleko - a Klementyna NIE CHCE !
Ona powtarza ruje jak w zegarku - co 18 dni i tak już ponad pół roku....Ale jest postęp - ja już wiem, że gdy ona ma ruję to ona może na mnie skoczyć - zapewniam, że świat widziany z pozycji leżącej - z krową na plecach- jest dość przerażający.
Taaak nie miała baba kłopotu kupiła SOBIE KROWĘ.
Klemka ma teraz obcięte rogi - ale kiedy jeszcze te rogi miała to była u nas corrida - biegała za mną po całym wybiegu ze spuszczoną głową i próbowała wziąć mnie na rogi. Formalnie czułam to jak mój autorytet u koni topniej do zera - ale to był wstyd !
No nie - żeby nie było.... ja Klementynę kocham - moją miłością pierwszą krowią -tylko ja absolutnie nie miałam pojęcia co to znaczy mieć krowę!
Nooo jeszcze jakieś 10 lat i się nauczę....a tak absolutnie między nami - to krowa śmierdzi okrutnie - oj, oj, ja już jestem tak bardzo przewrażliwiona na punkcie tego zapachu, że go na metr np. w sklepie wyczuwam - no bo przecież w N. też bywają ludzie co krowy mają...
Najgorzej to ma teraz Donieczka - awansowała na głównego węchowego i zawsze musi odpowiadać na moje "wąchaj - czujesz coś?"
Oj tak, jak ja się rozwijam, mój ty Boże...
Kiedy z moimi psiapsiółkami z W. rozmawiam - przez telefon oczywiście, w ten sposób problem zapachu jest rozwiązany - to one - te przypsiapsiółki myślą, że ja z tą krową to żarty sobie robię - nie wszystkie wyprowadzam z błędu...
Ja optymistą jestem i mam nadzieję na pozytywne załatwienie sprawy. Jeśli chodzi o inne stany umysłowe to było już bardzo źle - polityka sięgnęła poziomu piwnicy i to jest nie koniec jeszcze ale miałam szczęście -znalazłam w sieci video recenzje Tomasza Raczka - i oglądam je wszystkie jak leci, byle tylko pięknej polszczyzny z ust człowieka niegłupiego posłuchać...
Pozdrawiam Donia
ps
powinnam pierwsze kwiatki sfotografować - ale dziś ozdobniki w wykonaniu Donieczki - jak się już z funkcji wąchacza wymigała wybyła na ferie - i wiecie Państwo co mnie bardzo ubawiło - myśl , że kto wie czy moja córeczka przypadkiem Klemką nie wali - bo ona wcześniej miała dyżur w stajni...