środa, 10 lutego 2016

Jarmuż i takie tam.

    Wróciłam właśnie z wielkiego miasta - nawdychałam się spalin, podtrułam mocno nieekologicznym jedzeniem i ... jest dobrze.  Wypracowałyśmy z moją córką pewien system zakupów- na wyprzedażach  i z listą potrzebnych rzeczy. To naprawdę działa,  Ja  od dawna nie kupuję dla siebie  ubrań w " sieciówkach ' - chodzę  w tym co uszyję sama, dostanę - bądź kupię " na szmatkach". Dorastałam wśród tkanin - zbyt dobrze pamiętam   jak  wspaniałe są w dotyku - jedwab, wełna czy len, by teraz  płacić -  i to wcale nie mało - za źle skrojony i  uszyty akryl. Ale to tylko dygresja, każdy robi jak chce.....

  W drodze powrotnej poszłam na  zakupy do sklepów ogrodniczych  w naszym miasteczku. W jednym sprzedaje miła pani, z którą  lubimy ponarzekać na nasze psy- jej daje w kość huski, mnie mój kundelek z ADHD: w drugim obsługuje  mrukliwy pan w średnim wieku, któremu chyba zawsze przeszkadzam. Ale nie tym razem -  pan się absolutnie roztkliwił, kiedy zapytałam  o pewną odmianę jarmużu - oczy mu rozbłysły, a głos drżał , gdy podawał mi przepis na wybitnie smaczny (jego zdaniem) napój z jarmużu.
  Po powrocie do domu nakarmiłam moje " stworki ", a potem pobiegłam do ogrodu po jarmuż .... i teraz oczy mi błyszczą, głos...
 A  robi się to tak:
Jarmuż trzeba opłukać,  jeśli " nie przeżył" mrozu w ogrodzie to trzeba go włożyć do lodówki na pół godziny, Następnie jarmuż miksujemy z odrobinką wody na jednolitą papkę, do której dodajemy różne dodatki w\g uznania ; ja dodałam odrobinę jogurtu greckiego, pieprzu i czosnku. Polecam, napój ma doskonały, świeży smak -  i to teraz w zimie, a w moim przypadku  dodatkowo satysfakcja - jarmuż pochodzi z naszego ogrodu, w którym bez problemu zimuje.
       Choć to dopiero luty, ja już sporo zrobiłam w ogrodzie, co prawda okupiłam to przeziębieniem ale co tam...Moja podwyższona rabata już gotowa -choć tak na prawdę to chyba jest tzw. ciepły inspekt, zwał jak zwał, najważniejsze, że już na dniach wysieję w niej pierwsze nasiona. Przesadziłam parę róż, a teraz wezmę się za przycinanie drzew.
   Konie " puszczają " już sierść - w literaturze źródłowej można  spotkać różne informacje na ten temat, jedne źródła  podają, że jest to związane z długością dnia ( ilością światłą dziennego ), gdzie indziej można przeczytać, że " puszczanie " sierści ma związek z temperaturą. Tak czy siak  konie wcinają teraz moje ekologiczne marchewki aż miło, a po buraczkach już nawet śladów nie ma.
Ach gdyby tak jeszcze Ramzesa i koty przestawić na wegetarianizm ..
...
  Pozdrawiam Ta Trzecia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz