Lubię siedzieć w studni - lub na dachu; muszę przyznać, że przesiadywanie w studni jest znacznie bezpieczniejsze i nie chodzi wale o to, że z dachu można spaść, ą ze studni nie ( do studni można oczywiście wpaść - ale w tej kwestii - po parokrotnych ćwiczeniach też nabrałam doświadczenia). Inni wydają fortuny na wyprawy na wschód w celu medytacji, a ja o proszę od czasu do czasu smyk do studni - posiedzę, pokontempluję i wszystko zaczyna się układać i biegnie swoim torem - czyli tak ja sobie tego życzę..
- Ostatnio było tyle roboty, rozpoczęłam wiele projektów na raz, że doszło w końcu do zupełnego załamanie systemu i już już miałam się poddać i rzucić wszystko (na zasadzie, a niech to wszystko diabli wezmą...) i - i właśnie w tym momencie zerwał się sznurek od pompy i ta wylądowała na dnie studni - rada nie rada musiałam grzeczniutko po drabinę potruchtać i do studni wleźć - opcja noszenia wody wiadrami zupełnie mi nie odpowiadała. Zła byłam okrutnie bo kontemplacji w tym momencie nie potrzeba mi było zupełnie i w takim stanie do tej studni wchodziłam, ale kiedy już byłam na dnie - nomen omen - ogarnęła nie błogość ( nie wykluczam działania oparów studziennych ), ale to w rzeczy samej absolutnie nie istotne jest. Stałam na dnie studni , patrzyłam w niebo, okrojone do wielkości placka naleśnikowego i poczuła się jak mrówek....
Oszczędzę czytelnikom tych wszystkich głębokich przemyśleń ( w sensie jak najbardziej dosłownym) - w każdym razie, kiedy już z tej studni wylazłam doznałam olśnienia - znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie od dawna pytania...
Oto co w tej studni wymedytowałam:
bardzo często widzimy nasze poczynania jakby z dna studni - wszystkie problemy. niedogodności zagwozdki stają się naszym niebem - maleńkim właśnie jak ten placek naleśnikowy, wisi nam toto nad głową i nijak powietrza złapać, robi się coraz ciaśniej, ciemniej i strasznie, a wystarczy "tylko"spróbować wydrapać się z tej studni - i całe niebo zobaczyć, a pojmiemy jak bardzo dziecinni w naszym pojmowaniu rzeczywistości byliśmy tam na dnie i jak bardzo dużo przecież tego błękitu nad nami jest...(ostrzegałam!) - Pytanie JAK TO ZROBIĆ ? Gdybym znalazła odpowiedź na to pytanie, właściwą dla wszystkich i wszędzie to już bym nic w życiu nie musiała robić... W studni wymyśliłam, że w rozwiązaniu tej kwestii pomocne może być, wstępne założenie, że nic się nie kończy, a jednocześnie wszystko przemija - nie skończą się nasze problemy ale przeminie nasze zmęczenie. I wale nie chodzi o to by robić mniej, mniej się przejmować problemami, chodzi o to by z większą świadomością podchodzić do swoich sukcesów, że są, do problemów, że przeminą do zmęczenia, które ostrzega - troszeczkę trzeba odpocząć. To jak z wielkim kredytem - tym na dom , na auto, czy na co tam - spłacać trzeba - nawet jeśli ktoś zrobi jakiś myk i on ni z tego czy owego się podwoi, ale można pianę z ust toczyć, cały świat oskarżać, a można grzecznie płacić i cieszyć się z wymarzonego mieszkania... Ja mogę robić znacznie mniej, narzekać na nudę na tym odludziu, pianę z ust toczyć na prowincję okrutną albo robić dalej to co robię - nie wiosłować do celu, a jedynie cieszyć się z tego, że łódka płynie...
JA OSTRZEGAŁAM ! - CZY JESZCZE KTOŚ ZOSTAŁ ?
I jeszcze jedna refleksja, która mnie w tej studni naszła - Coś jest nie tak z rozplanowaniem mojego ogrodu - dlaczego nie czuję w nim jedności, spokoju i przenikania z otaczającym terenem ? Mam wrażenie, że przez te wszystkie lata ignorowałam istnienie rozległych przestrzeni wokół mego domu! - stąd poczucie tego dysonansu - braku harmonii... Muszę coś zrobić by dom, ogród i podwórko stały się częścią łąk i lasu , które nas otaczają.
Zamierzałam, dla zbadania prawdziwości tego odkrycia, wejść jeszcze na dach - ale po co ryzykować ( nie upadek z dachu mam tu na myśli - ale absolutne poczucie klęski gdyby widok z dachu nie potwierdził mojej teorii).
Upał u nas niemiłosierny - roślinki w szklarni bliskie ugotowania są.
Pozdrawiam
Donia
Na marginesie:
pisałam kiedyś o filmie Wołyń i moich wątpliwościach z nim związanych - otóż w Polityce nr 12 Ziemowit Szczerek cudownie mi to wyjaśnił. Polecam.
.
PS
Dach mnie nie ominie - będę musiała jeszcze kominy wyczyścić - ale z tym poczekam, może przytupcze się synek sąsiadów, który z taką fascynacją na mnie na tym dachu patrzy, a potem z wielkim przejęciem wszędzie opowiada że " Pani Sąsiadka to najlepiej to na kominie wypoczywa..."- tak mu powiedziałam, gdy zapytał co ja tam robię - "wypoczywam synku, wypoczywam"...
PSS
Z gronem przyjaciół planujemy letnią serię warsztatów - stąd ta zakładka. Jesteśmy na etapie omawiania szczegółów, po dopięciu wszystkiego na ostatni guzik "puścimy informację w świat". Na pierwszy ogień pójdą warsztaty z udziałem dietetyka.... Zakładkę Polecam też wypełnię ale w tej chwili obowiązki wzywają....
Moje oczko w głowie - ogródek ziołowy
Świeci się....
A oto i ona nowa sypialnia dla gości - tzw. górna - możemy w tej chwili przyjąć jednocześnie 6 osób (2 łóżka podwójne i 2 pojedyncze), każda z sypialni jest przeznaczona dla 3 osób.
Obiecywałam wieki temu, że pokażę - ściana z lampkami - sitami z młockarni.
Nasz aktualny gość - piekielna maruda
Fajny ten pani blog, ale mam jedną prośbę niech Pani przestanie tak smęcić, bo trochę nudno się robi. Poza tym naszła mnie ochota na naleśniki :)
OdpowiedzUsuńCo prawda oczekiwałam czegoś w stylu : wspaniały ten pani blog , porywający ,itp.ale na bezrybiu i rak ryba , dzięki za ten "fajny".SMĘCIĆ - no ja bardzo przepraszam , to są bardzo głębokie przemyślenia, a jak się komuś nie podoba... Ochota na naleśniki to chyba nic złego - a tak między nami - mam wrażenie , że owe zamiłowanie do naleśników znajome mi jest !- udanych wakacji życzę....
UsuńNie wiem, jakie jest otoczenie Pani ogrodu, ale na zdjęciach wygląda on przyjaźnie, swobodnie i bezpretensjonalnie. Wydaje się, że powinien doskonale wpisywać się w pola, łąki czy lasy. Czy jakieś pomysły na uzyskanie większej harmonii z otoczeniem już są?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ciepłe słowa pod adresem mojego ogrodu ; jeśli chodzi o jego otoczenie - to jest dzika dzicz - oczywiście na naszą miarę....Pomysły już powoli się krystalizują ale muszę wpierw twórczo przetrawić ostatni wpis Megi Moher - pomyślę, popatrzę i dopiero gdy będę prawie pewna , że znalazłam właściwą drogę , postara się coś o tym napisać....
OdpowiedzUsuń"CZY JESZCZE KTOŚ ZOSTAŁ ?" - tak ja! Właśnie odkryłam Pani blog i zamierzam go czytać regularnie.Bardzo podoba mi się filozofia ze studni - jako posiadaczka dwóch studni (jednej czynnej, drugiej podobno zakopanej) kupuję to całkowicie.Szczególnie,że właśnie jestem w miejscu, w którym
OdpowiedzUsuńprzemija moje zmęczenie.
"Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija" -to chyba Lec
Jeśli chodzi o Pani ogród to podzielam wrażenia Tamaryszka i mam słabość do sielskich warzywników.
Pozdrawiam
O! Bardzo się cieszę - już myślałam, że zostałam tylko ja Donieczka i Tamaryszek...Ja też am dwie studnie - ale ta druga to "całkiem na pewno" do kontemplacji się nie nadaje bo zasypana do połowy jest ale nic to, jutro na dach włażę. Lec gdzieś mi się zapodział i bardzo za nim tęsknię.Pozdrawiam i życzę by pobyt "w miejscu gdzie przemija zmęczenie" był jak najdłuższy.
OdpowiedzUsuńMnie również zauroczył sielski ogród😀 pozdrawiam serdecznie😀
OdpowiedzUsuńO , jeszcze jedna miłośniczka się zgłasza -jak tak dalej pójdzie celebrytką zostanę - choć po prawdzie to nie ja tylko mój ogród - dobre i to....W przyszłym roku planuję dużo zmian i mam nadzieję , że spowodują one, że ogród będzie jeszcze piękniejszy i może ciut łatwiejszy w obsłudze - jeśli ma Pani ogród to zapraszam do lektury moich przyszłych postów - zamierzam tam zdradzić parę prostych sposobów na ogród piękny i co dla mnie bardzo ważne - pożyteczny, bo my z tego ogrodu w zasadzie żyjemy. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy na Węgrzech też już zima.