I have house of ... - nie, nie to nie tak - to dom ma mnie. Jestem trzecią panią ,,na zameczku" albo trzecią "panią z łąk" jak mówią o mnie tutejsi. Pierwsza była Rosalia - czarownica - są ludzie, którym ponoć szkodziła czarami. Lubię Rosalię, widziałam ją na wyblakłej fotografii należącej do jej wnuczki. Druga była Jaworowa - poddała się po 10 latach rządów tutaj. Kobieta - iskra - szybka, obrotna, gadatliwa..... Trzecia jestem ja - a ze mną ta czwarta. Obok nas byli mężczyźni.... O pierwszym słyszałam, drugiego poznałam, o trzecim nie powiem nic.
Przed ponad dwudziestu laty przyjechałam z wielkiego miasta, zobaczyłam i zostałam. Kiedy tu zamieszkałam, wiedziałam, że chcę stworzyć dom dla siebie i dla innych - w jakiej formie i postaci - tego nie wiedziałam. Teraz dojrzalsza i doświadczona, już bez wielu iluzji, wiem, że ma być to miejsce do przyjmowania gości, a ich pobyt tutaj umożliwi mi dalsze życie tu i budowanie tego świata. I teraz, kiedy już to wiem muszę " tylko" dążyć do celu. Regularne (no w miarę) dzielenie się z innymi o postępie prac i sytuacji "w obejściu" ma dodać mi sił i wiary, że się uda.
Większość prace muszę wykonać sama, środki są mocno ograniczone...
Dla tego domu jestem skłonna do wielu poświęceń i wyrzeczeń, w ubiegłym roku zostałam wystawiona na ciężką próbę - od tej pory mam jedną dłoń troszkę mniej sprawną, a mimo to przez jesień i zimę dokończyłam remont w części mieszkalnej ( byłam chyba jedyną kobietą, która murowała z ręką w gipsie - to nie żart ).
Teraz zacznę pracę w stodole - części gościnnej. Dużo zrobiłam już wcześniej, mam za sobą przecież wiele wiosen tu spędzonych. Drzewa, które posadziłam to już pokaźnie okazy. Ale Matyldy, Mateusza i Jana nikt nie pokona - o nich innym razem. A także o moich czworonożnych domownikach i rumakach - przez niektórych - wybaczam im - nazywanych "osiołkami".
Trzymajcie za mnie kciuki - a ja postaram się dotrzymać słowa i się odezwać.
DONIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz