Przedwiośnie na wsi - to ni czas, ni miejsce dla natur kontemplacyjnych - późne lato, wczesna jesień - to tak - no dobra - każda pora roku ...... - oprócz przedwiośnia i wczesnej wiosny. Jedyne co ja teraz kontempluję to moje obolałe krzyże - a cały świat ogranicza się do widoku taczki, grabi i szpadla.
Co za szczęście, że cały mój zwierzyniec to obecnie tych parę istot, które jak sądzę patrzą na mnie z politowaniem. Tłusta pani Garfildowa chodzi i miauczy jakby życie ją strasznie ukarało - jest marzec ... Młody kundelek Ramzes kompletnie nie rozumie mojego stanu "trzęsawki" i stara się być pomocny, co tylko pogarsza sytuację, bo roznosi gałęzie, narzędzia - wszędzie go pełno i stale włazi mi w drogę - a konie ? - no cóż - one "gapią się" na mnie i mam wrażenie jakby ciężko wzdychały mówiąc - "co roku zawsze to samo...".
I to prawda, od lat o tej porze staję się osobą "nadpobudliwą". Rozpoczynam 5-6 prac, albo więcej, by je po chwili porzucić i biec do następnych. Robię jedno, a myślami jestem gdzie indziej. Teraz grabię grządki kwiatowe, sprzątam padok koni, obcinam lipy rosnące za domem, doglądam rozsadnika pod szkłem, wybieram perz z warzywnika ( jestem z tych "naiwnych", co to zdrowo chcą umrzeć i nie stosują żadnej chemii w ogrodzie ) - już od lat wybieram to paskudztwo - perz, a on odrasta, jak głowy hydry.
Ale i w tym szaleństwie - obłędzie pracy, są małe "wielkie" radości - są przebiśniegi na trawniku, od wczoraj krokusy, czosnek już dawno "wyszedł", a ja myślę co posadzę w tym roku - jeszcze raz topinambur i może spróbuję z karczochami, które uwielbiam. Jeszcze chwila i zrobię zupę z pokrzywy.
I to są te małe radości - takie jak przepyszny, biały ser, który robię od lat ale dopiero do paru dni wiem, że można go nazwać panir, o czym dowiedziałam się z ciekawego blogu Geen Mornig.
Wsłuchuję się w mój skrzypiący kręgosłup, i myślę, że parę bitew w ogrodzie wygram, parę przegram - jak zawsze.
W mojej stodole wielka radość. "Przed przedwiośniem" skończyłam "szklany sufit" i tak jak chciałam mogę przezeń obserwować lecące kaczki i łabędzie. Teraz jak się "ogarnę" zabiorę się za wielką ścienną szafę, już wiem jak ją zrobię i jaki będzie miała kolor.
Pozdrawiam z przedwiośnia
Ta trzecia
Ta czwarta zajmuje się z pasją ujeżdżaniem na zmianę psa i koni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz