To miał być post tylko o ogrodzie - ale nie będzie - miałam być w wielkim mieście tylko trzy dni - byłam siedem. Miałam do dyspozycji wielkie , puste mieszkanie - pół willi z ogrodem -miałam samotne wieczory (rzadko odczuwam, aż taką niechęć do życia towarzyskiego jak ta ,której teraz doświadczyłam) i miałam ogromny stres. Teraz, kiedy już jestem w domu,odkrywam mój świat na nowo, jakbym lata całe była poza domem - wszyscy znamy to uczucie kiedy wydaje się, ze minuta to wiek cały, a sekundy - długie godziny. Korki w wielkim mieście niebotyczne, przeżyłam je uzbrojona w cztery książki, z których dwie już przeczytałam - "Grzechy Kozaków " autorstwa Jana Kochańczyka - można przeczytać ale jak mówi mój znajomy - "szału nie ma"; natomiast "Daleko stąd Podróż afrykańska" , której autorem jest Evelyn Waugh to lektura"musowa" - nie będę silić się na mądre recenzje - w tym wypadku po prostu nie uchodzi - przytoczę tylko zdanie - cytat z " Guardin'a" umieszczony na okładce książki -
"Cierpki i zabawny, zawsze czujny, przenikliwy i spostrzegawczy". Autor opisuje swoją podróż do Afryki w latach 30 - tych ubiegłego wieku, a opowieść zaczyna od opisu ceremonii koronacji cesarza Hajle Sylasjje....................................................................................................................................Z tej samej serii wydawnictwa Świat Książki , a seria nazywa się Sfery. Sfera reportażu , przeczytałam ostatnio i gorąco polecam "Coś do oclenia" Barnes'a - to bardzo ciekawe jak cudzoziemiec , w tym wypadku Anglik, spostrzega Francję; autor poświęca też dużo miejsca rozważaniom dotyczącym życia twórczości Flauberta - zapewniam, że to co ma do powiedzenia , jest i ciekawe ,i mądre ,i zabawne nawet... Dodam jeszcze, że wspomniane przeze mnie pozycje do najnowszych nie należą - większość książek kupuję w składach taniej książki - tam mogę kupować intuicyjnie - ot tak -może będzie się podobać , może nie..., w przypadku nowości wydawniczych, zawsze zakupy poprzedzam lekturą recenzji.
.............................................................................................................................................................
Miałam zamiar opisać ludzi, sytuacje i wydarzenia, które były moim udziałem przez te kilka dni, ale pozwolę im wpierw się " uleżeć" i poukładać, a kiedy będę gotowa, podzielę się z Państwem moimi wrażeniami.
................................................................................................................................................................
Po powrocie do domu, doświadczyłam tej oszołamiającej ciszy, która tu panuje - jest w niej coś absolutnie kojącego - coś, co czyni to miejsce " wyjętym spod czasu ". Dopiero teraz widzę jak bardzo zanurzone w zieleni są - ogród, dziedziniec przed domem , a nawet te , rozległe przecież łąki, otoczone lasem. W dniu mojego powrotu, późnym wieczorem, spadł porządny deszcz - pierwszy taki od miesięcy, dosłownie na moich oczach jesiennik stał się kolorową jesienią , a wszystko, co jeszcze chce być zielone , zazieleniło się soczystą, głęboką zielenią. Kiedy deszcze ustaną pojawią się mgły - tu tak piękne jak nigdzie indziej ( no dobra, są jeszcze połoninny....)
Zdjęcia pochodzą z okresu" suszy" , kiedy trochę obeschnie, pokażę jak wspaniałe po deszczu zrobiły się pory, szpinak i pasternak.....
Tunel na fasolę - do oberwania został jeszcze jasiek ale muszę poczekać aż wyschnie;
ten fluorescencyjny róż to bodziszki, na wiosnę postaram się zdobyć odmianę o fioletowych kwiatac;, bodziszki to absolutnie idealna roślina do mojego ogrodu - przetrwa absolutnie wszystko......
Szklarnia tak wyglądała tuż przed moi wyjazdem, niestety parę razy drzwi nie zostały otwarte na dzień ( a mamy za sobą parę upalnych dni październikowych) i część roślin się " ugotowała" ale mam nadzieję, że coś się jeszcze uchowa.....
Niestety - arbuzy to absolutna porażka - wyrosły małe , o dziwo nie są nawet słodkie , a co wody poszło do podlewania !- na dziś - myślę , że uprawę arbuzów sobie daruję - troszkę szkoda, nie lubię się poddawać, pomyślę o tym jeszcze raz na wiosnę.....
Wszystko absolutnie przesuszone - w tym roku trawa była koszona chyba tylko 4-5 razy.....
Pomidory malinowe porosły giganty - dokładnie takie, jak te które pamiętam jeszcze z dzieciństwa i Ta Czwarta uwielbia je tak samo , jak ja swego czasu.....
Widoczne tu ule czekają do wiosny na zasiedlenie....; miód jesienny - to była niespodzianka, zamiast tradycyjnej już nawłoci , wzięłam coś, co bym określiła jako mieszankę gryki i facelii, wszystko - zaledwie parę litrów - zostaje, z nami na zimę, chętni muszą się obejść smakiem...
Mam jeszcze w ogrodzie sporo pracy - jak zawsze na jesień trzeba oś przesadzić, wykopać ziemniaki i inne takie tam, a oprócz tego czekają mnie jeszcze regularne wyjazdy do miasta....
Pozdrawiam
Ta Trzecia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz