Już parę razy w życiu miałam taką dość średnią przyjemność doświadczyć stanu powirówkowego - pewnie każdy z Państwa doświadczył już tego - to taki stan, gdy dzieją się rzeczy ważne dla nas - zazwyczaj dramatyczne - a my patrzymy bezradnie, ewentualnie miotamy się jak szaleńcy - a i tak swoje dzieje się - wstrząsa nami, rani, zmienia nasz świat , obija nas - jak w wirówce...I w pewnym momencie nastaje cisza - ta wielka wirówka wypluwa nas - poobijanych, poranionych - trochę innych ...i nie pozostaje nam nic innego, jak podnieść się, pooglądać siebie i świat wokół - i... wziąć się do pracy.
Słyszałam, że jest taki rodzaj ciosu w splot słoneczny, który może zabić - a w każdym razie na dłuższą chwilę traci się zdolność oddychania - fizycznie takiego ciosu nigdy nie doświadczyłam - psychicznie tak - w tym roku - tuż przed świętami. Moją dalszą rodzinę dosięgła śmierć, kalectwo i sieroctwo .Nie jestem w stanie opisać tej historii - zbyt pali i boli - a ja właśnie próbuję znowu złapać pion. Chwytam się rzezy prostych - czynności codziennych, byle nie myśleć - byle nie czuć. Próbuję znowu snuć plany, kreślić projekty i być silną - bo tylko silna i zwarta będę być może w stanie choć w maleńkim stopniu ulżyć cierpieniu ludzi mi bliskich - stąd ten wpis - próba powrotu do normalności...
Tuż po świętach wiozłam moją Mom na stację - kiedy już obie wgramoliłyśmy się do samochodu , poczułam pod stopami coś dziwnego - powiedziałaby ciało obce - no cóż - pod stopami , w moim Tygrysku leżało sobie moje radio...Słowo daję - ja całe, calusieńkie auto przeszukałam - i tego radia nie było...Wieczorem opowiedziałam o znalezisku Donieczce - a ona na to : A kiedy ty pod Gminnym Ośrodkiem Kultury znowu parkowałaś ?- Nooo, całkiem niedawno...Ano właśnie - pewnie ktoś twój wpis o radiu przeczytał - i ci radio oddał! - ??????????????????????????????
Taaaaaak, jestem tego ABSOLUTNIE pewna, że ktoś mi to radio oddał.
.I ja tak naprawdę to nie wiem czy ja się z tego radia odzyskanego cieszę - i znowu będzie mnie Donieczka Radiem Maryja katować !
W naszym domu pojawiła się mikrofalówka - nie - to nie tak, żebym ja dobrowolnie mikrofalówkę kupiła - ot Braciszek robił kuchnię nową - w stylu fuuul- wypas i mikrofalówkę starą mi przywiózł. Hmm - owszem - używam jej, owszem jadzenie jakby ciepłe jest - ale ja jej nie lubię. Ona mnie też nie, dziwnie się zachowuje - kiedy wczoraj chciałam zrobić popcorn - Braciszek zapasy razem z mikrofalówką przywiózł - to ona mi ten popcorn zwęgliła - a smród był taki , że mi się popcornu na jakieś dziesięć lat odechciało. Córeczka miała ubaw całkiem spory - ale tylko do chwili gdy sama bułeczkę odgrzewała - tak pięknie ją od środka zwęgliła, że sama musiałam to dziwo zobaczyć, a smród był taki, że ....
Całe nasze stadko mocno tłuszczykiem obrasta - koty dostają 5 śniadań i 3 obiady , a i tak krzyczą za każdym razem gdy do domu wchodzę
Dziś dzień pierwszy nowego roku - liczy się tylko to co jeszcze przed nami...
Pozdrawiam
Donia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz