sobota, 15 października 2016

Post na pożegnanie sezonu........







     Nie rozpaczam, że lato się skończyło, nie popadam ani w melancholię ,ani w depresję - zwyczajnie nie mam na to czasu - jest tyle pracy -  w ogrodzie ,  w domu i w ogóle ze wszystkim, że dni są dla mnie zbyt krótkie i to nie dla tego wcale, że słońce wcześniej zachodzi.... ale czuję ogromny żal - wiem że to uczucie przeminie- kiedy tylko zrobi się jeszcze odrobinę chłodniej będę błogosławić te niskie pomieszczenia zimowej części domu , te kominki i piece - ale teraz jeszcze nie mogę - dąsam się i niecierpliwię za każdym razem  gdy rozpalanie trwa zbyt długo , tropię każdy ślad kurzu i ślady popiołu na podłodze  i spoglądam z wielkim żalem na pustą już stodołę, która powoli zamienia się w ogromny składzik mebli ogrodowych i chwilową spiżarnię.......i z tej tęsknoty i żalu postanowiłam napisać ten  post - myślę , że bardziej dla mnie samej niż dla Państwa....Kiedy już będzie bardzo zimno, a mnie nerwy będą odmawiać posłuszeństwa i przestanę już prawie wierzyć w to, że jeszcze będzie lato i światło i jasność w pomieszczeniach - usiądę i będę oglądać te fotografie - aż nabiorę sił i zrodzą się w mojej głowie nowe pomysły i tak doczekam do wiosny....









































W aparacie obok ostatnich już w tym roku fotografii ze stodoły mam sporo zdjęć z ogrodu, które jakby przypadkiem znalazły się w tym wpisie, ale niech i tak będzie- też się przydadzą kiedy najdą mnie tęsknota i smutek......




































Bardzo lubię mgły , zdarza się , że podchodzą aż pod dom, absolutnie niezwykłe doznanie być otulonym przez mgły....




 Sezon w naszym pensjonacie w tym roku był nieco krótszy, w przyszłym roku mamy nadzieję ruszyć już w maju -  jeśli tylko pogoda pozwoli. Gościliśmy naprawdę przemiłych ludzi - otwartych, ciekawych, a czasem bardzo wyrozumiałych - szczególnie dla naszego psa - to najbardziej towarzyski pies pod słońcem - ale bywa też męczący...  Wszystkim bardzo , bardzo serdecznie dziękujemy za odwiedzimy i mamy nadzieję, że zachowacie nas w pamięci . Wszystkich, którzy planują nas powtórnie odwiedzić błagam -  dajcie odpowiednio wcześniej znać bym mogła zarezerwować dla was miejsce...
No proszę , wystarczy, że pooglądałam przez chwilę zdjęcia ze stodoły a już myślami jestem przy następnym sezonie - hola , hola do maja jeszcze duuużo czasu, a ja mam w głowie mnóstwo pomysłów i jak tylko uporam się z ogrodem i całą resztą przystąpię do dzieła...
Pozdrawiam Ta Trzecia

wtorek, 4 października 2016

o książkach i roślinach.....

To miał być post tylko o ogrodzie  - ale nie będzie - miałam być w wielkim mieście tylko trzy dni - byłam siedem. Miałam do dyspozycji wielkie , puste mieszkanie  - pół willi z ogrodem -miałam samotne wieczory (rzadko odczuwam, aż taką niechęć do życia towarzyskiego jak ta ,której teraz doświadczyłam) i miałam ogromny stres. Teraz, kiedy już jestem w domu,odkrywam mój świat na nowo, jakbym lata całe była poza domem - wszyscy znamy to uczucie kiedy wydaje się, ze minuta to wiek cały, a sekundy -   długie godziny. Korki w wielkim mieście niebotyczne, przeżyłam je uzbrojona w cztery książki, z których dwie już przeczytałam - "Grzechy Kozaków "  autorstwa   Jana Kochańczyka - można przeczytać ale jak mówi mój znajomy  - "szału nie ma";   natomiast  "Daleko stąd Podróż afrykańska" , której autorem jest Evelyn Waugh to lektura"musowa" -  nie będę silić się na mądre recenzje  - w tym wypadku po prostu nie uchodzi -  przytoczę tylko zdanie  - cytat z " Guardin'a" umieszczony na okładce książki - 
"Cierpki i zabawny, zawsze czujny, przenikliwy i spostrzegawczy". Autor opisuje swoją podróż do Afryki w latach 30 - tych ubiegłego wieku, a opowieść zaczyna od opisu ceremonii koronacji  cesarza Hajle Sylasjje....................................................................................................................................Z tej samej serii wydawnictwa Świat Książki , a seria nazywa się Sfery. Sfera reportażu ,  przeczytałam ostatnio i gorąco polecam  "Coś do oclenia"  Barnes'a - to bardzo  ciekawe jak cudzoziemiec , w tym wypadku Anglik,  spostrzega Francję; autor poświęca też dużo miejsca rozważaniom dotyczącym życia  twórczości  Flauberta  -  zapewniam, że to co ma do powiedzenia , jest i ciekawe ,i mądre ,i                 zabawne nawet... Dodam jeszcze, że wspomniane przeze mnie pozycje do najnowszych nie należą - większość książek kupuję w składach taniej książki - tam mogę kupować intuicyjnie  - ot tak -może będzie się podobać , może nie..., w przypadku nowości wydawniczych, zawsze zakupy   poprzedzam  lekturą recenzji.
.............................................................................................................................................................
        Miałam zamiar opisać ludzi, sytuacje i wydarzenia, które były moim udziałem przez te kilka dni, ale pozwolę im wpierw się " uleżeć" i poukładać, a kiedy będę gotowa,  podzielę się z Państwem moimi wrażeniami.

................................................................................................................................................................

Po powrocie do domu,  doświadczyłam tej oszołamiającej ciszy, która tu panuje - jest w niej coś absolutnie kojącego -  coś,  co czyni to miejsce " wyjętym spod czasu ". Dopiero teraz widzę jak bardzo zanurzone w zieleni są -  ogród,  dziedziniec  przed domem , a nawet te , rozległe przecież łąki,  otoczone lasem. W dniu  mojego powrotu, późnym wieczorem,  spadł porządny deszcz - pierwszy taki od miesięcy, dosłownie na moich oczach jesiennik stał się kolorową jesienią , a wszystko, co jeszcze chce być zielone , zazieleniło się soczystą, głęboką zielenią. Kiedy deszcze ustaną pojawią się mgły - tu tak piękne jak nigdzie indziej ( no dobra, są jeszcze połoninny....)

Zdjęcia pochodzą  z okresu" suszy" , kiedy trochę obeschnie,  pokażę jak wspaniałe po deszczu zrobiły się pory, szpinak i pasternak.....

  


Tunel na fasolę - do oberwania został jeszcze jasiek ale muszę poczekać aż wyschnie; 




ten fluorescencyjny róż to bodziszki, na wiosnę postaram się zdobyć  odmianę o fioletowych kwiatac;, bodziszki to absolutnie idealna roślina do mojego ogrodu - przetrwa absolutnie wszystko......




Szklarnia tak wyglądała tuż przed moi wyjazdem, niestety parę razy drzwi nie zostały otwarte na dzień ( a mamy za sobą parę upalnych dni październikowych) i część roślin się " ugotowała" ale mam nadzieję, że coś się jeszcze uchowa.....




Niestety  - arbuzy to absolutna porażka - wyrosły małe , o dziwo nie są nawet słodkie , a co wody  poszło do podlewania  !- na dziś - myślę , że uprawę arbuzów sobie daruję - troszkę szkoda, nie lubię się  poddawać, pomyślę o tym jeszcze raz na wiosnę.....

Wszystko absolutnie przesuszone - w tym roku trawa była koszona chyba tylko 4-5 razy.....

Pomidory malinowe porosły giganty - dokładnie takie, jak te które pamiętam jeszcze z dzieciństwa i Ta Czwarta  uwielbia je tak samo ,  jak ja swego czasu.....

 Widoczne tu ule czekają do wiosny na zasiedlenie....; miód jesienny - to była niespodzianka, zamiast tradycyjnej już nawłoci , wzięłam coś,  co bym określiła jako mieszankę gryki i facelii, wszystko -  zaledwie parę litrów  - zostaje,  z nami na zimę, chętni muszą się obejść smakiem...
      Mam jeszcze  w ogrodzie sporo pracy - jak zawsze na jesień trzeba oś przesadzić, wykopać ziemniaki i inne takie tam, a oprócz tego czekają mnie jeszcze regularne wyjazdy do miasta....

Pozdrawiam
Ta Trzecia