To miało być kilka dni tylko dla mnie - nie odbierałam telefonów, nie robiłam planów. Wykończona upałem przysypiałam na fotelu z książką w ręku. Konie budziły mnie rankiem przenikliwym rżeniem - hmmm , no cóż , zdarzyło mi się spać nawet do ósmej.... Wytrzymałam tak dwa dni - a potem miałam dość tego nic nierobienia. Zajęłam się ogrodem i całe szczęście, że czas mojego " wypoczynku " minął bo "wylizałabym" ogród na śmierć - to znaczy wszystko byłoby tak okropnie czyste i zadbane - dokładnie takie jak być nie powinno - ale " mój czas "się skończył i wszystko wraca do normy czyli " kontrolowanego" zachwaszczenia.
Dla Tej Czwartej zrobiłam tablicę do gry w kosza ,w/g niektórych to najbardziej praktyczna rzecz, jaką zrobiłam w życiu ....
Zastanawiałam się dlaczego liście lilii wodnych są tak bardzo pokaleczone - myślałam , że może w trakcie przesadzania uszkodziłam pąki liściowe i dopiero teraz to widać ... ale to nie tak - powód jest bardzo prozaiczny - Ramzes ( nasz pies), kiedy się nudzi łapie liście pyskiem i szarpie nimi - i jak go znam nikt, ani nic, nie jest wstanie go tego oduczyć czyli liście będą dziurawe....
Czytam teraz Fabienne Verdier Pasażerka ciszy. Książka to prezent, polecany jako " gorący " tytuł wśród aktualnych pozycji o sztuce....No cóż... dla mnie książka ta nie wnosi niczego nowego ani jeśli chodzi o samą autorkę - wydaje mi się , że została po prostu spisana z dyktafonu i stąd to nieodparte wrażenie " przeźroczystości" autorki. Tej spisanej,ustnej wypowiedzi brak mimiki i gestykulacji - chyba, że to wina przekładu ale tego nie jestem w stanie stwierdzić - moje ambitne plany czytania Prousta w oryginale spełzły na niczym....A może moi czytelnicy z Francji mogą coś na ten temat powiedzieć ? Drugą sprawą, która mi mono doskwiera przy czytaniu omawianej pozycji jest , że tak powiem, swoista arogancja kobiety z zachodu w stosunku do zastanych kontekstów życiowych jej chińskich towarzyszy - jej się wydaje , że rozumie, a jak już rozumie to może zmienić......
Myślę o tym, jak ja poznawałam obce mi kultury, język I tradycje,- dla mnie były to jakby kolejne kręgi wtajemniczenia, aż pozostało coś nieuchwytnego, czego nigdy nie będę wstanie zgłębić....
A tak naprawdę to chciałam namalować obraz ( popełniłam już w życiu kilka obrazów, choć jako historyk sztuki pewnie nie powinnam, zbyt dobrze wiem co to znaczy dobry obraz...) obrazu nie ma ' nie ma we mnie tego niezbędnego spokoju i stanu skupienia ....
Pozdrawiam Ta Trzecia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz