piątek, 1 lipca 2016

Czas i ja


To miało być kilka dni tylko dla mnie  - nie odbierałam telefonów, nie robiłam planów. Wykończona upałem przysypiałam na fotelu z książką w ręku.  Konie budziły mnie rankiem przenikliwym rżeniem - hmmm , no cóż , zdarzyło mi się spać nawet do  ósmej.... Wytrzymałam tak dwa dni - a potem miałam dość tego nic nierobienia.  Zajęłam się ogrodem i  całe szczęście, że czas mojego " wypoczynku " minął bo "wylizałabym" ogród na śmierć - to znaczy  wszystko byłoby tak okropnie  czyste i zadbane -  dokładnie takie  jak być nie powinno - ale " mój czas "się skończył i wszystko wraca do normy czyli " kontrolowanego" zachwaszczenia.

Dla  Tej Czwartej zrobiłam tablicę do gry w kosza ,w/g niektórych to najbardziej praktyczna rzecz, jaką zrobiłam w życiu ....
Zastanawiałam się dlaczego liście lilii wodnych są tak bardzo pokaleczone - myślałam , że może w trakcie przesadzania uszkodziłam pąki liściowe i dopiero teraz to widać ... ale to nie tak - powód jest bardzo prozaiczny - Ramzes ( nasz pies), kiedy się nudzi łapie liście pyskiem i szarpie nimi - i jak go znam nikt, ani nic, nie jest wstanie go tego oduczyć czyli liście będą dziurawe....



Czytam teraz  Fabienne Verdier  Pasażerka ciszy. Książka to prezent,  polecany jako " gorący " tytuł  wśród aktualnych pozycji o sztuce....No cóż... dla mnie książka ta nie wnosi niczego nowego ani jeśli chodzi  o samą autorkę - wydaje mi się , że  została po prostu spisana z dyktafonu i  stąd to nieodparte wrażenie " przeźroczystości" autorki.  Tej spisanej,ustnej wypowiedzi brak mimiki i gestykulacji -  chyba, że to wina przekładu ale tego nie jestem w stanie stwierdzić - moje ambitne plany czytania Prousta w oryginale spełzły na niczym....A może moi czytelnicy z Francji mogą coś na ten temat powiedzieć ? Drugą sprawą, która mi mono doskwiera przy czytaniu  omawianej  pozycji jest , że tak powiem,  swoista arogancja kobiety z zachodu w stosunku do zastanych kontekstów życiowych jej chińskich towarzyszy  - jej się wydaje , że rozumie, a jak już rozumie to może zmienić......
 Myślę o tym, jak ja poznawałam obce mi kultury, język I  tradycje,- dla mnie były to jakby kolejne kręgi wtajemniczenia, aż pozostało coś nieuchwytnego, czego nigdy nie będę wstanie zgłębić....

 
A tak naprawdę to chciałam namalować obraz ( popełniłam już w życiu kilka obrazów, choć jako historyk sztuki pewnie nie powinnam, zbyt dobrze wiem co to znaczy dobry obraz...) obrazu nie ma  '   nie ma we mnie tego niezbędnego spokoju i stanu skupienia ....
 
Pozdrawiam Ta Trzecia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz