wtorek, 6 września 2016

kuzomeń








Umba, Kuzrieka, Kaszkarancy, Warzuga, Czawanga, Czapoma, Tetrino - zapisałam te słowa  ponieważ urzekają swą melodią; mają w sobie tyle tajemnicy i jakiejś dziwnej, czarodziejskiej mocy , a są to przecież " tylko" nazwy małych wiosek rybackich -  wszystkie  leżą na tzw. Terskim Brzegu , na kręgu polarnym.  Wiem , że tu  (w  poście) te słowa się nie zapodzieją i może kiedyś jednym z nich nazwę obraz lub konia......
 Czasem myślę, że w dzikich zwierzętach tkwi coś takiego jak pamięć pokoleń - bo jak inaczej wytłumaczyć to , że przez wiele lat  zwierzęta wciąż powracają do  miejsc swoich starych żerowisk ? U nas, dawno, dawno temu, nie było ogrodzenia i przez długi czas sarny jesienią zjadały wszystkie jabłka  z jabłoni rosnących w starym sadzie. Ogrodzenie jest już ponad dwadzieścia lat, a  i tak, rok w rok , w sadzie,  o świcie można spotkać sarny z młodymi.
....a może my ludzie też odczuwamy taką " pamięć pokoleń"i przejawia się ona tym , że pewne słowa , dźwięki, zapachy, kolory lub inne bodźce wywołują w nas dziwne tęsknoty i wzruszenia absolutnie irracjonalne ? .... jeśli tak jest - to czym są dla mnie Czawanga lub Tetrino ? Tego się pewnie nigdy nie dowiem ( w pogromach i pożarach zaginęły wszystkie dokumenty rodzinne - metryki, świadectwa ślubów itd. ) pozostają tylko tajemne wzruszenia wywołane dźwiękiem nieznanych dotąd słów ....umba, czapoma.....
Rozmarzyłam się a przecież miałam w planach napisać o rzeczach bardzo aktualnych i przyziemnych - i to w znaczeniu bardzo dosłownym.


Jesiennik w pełni- wielka susza spowodowała, że większość warzyw  - że  się tak wyrażę- już dojrzała  i wylądowała na talerzu bądź w zamrażarce. W  gruncie pozostały jeszcze ziemniaki, buraczki ćwikłowe i kapusta - fasola dosusza się pod dachem ( fasola posadzona na jesienny zbiór  już nie dojrzeje przed przymrozkami - podobnie jak  jesienne brokuły)

Jeszcze w lipcu i na początku sierpnia zastanawiałam się po o ja budowałam moją szklarnię - pomidory w gruncie cudownie rosły i dojrzewały, plony zapowiadały się świetnie a potem nagle , dosłownie w kilka dni, większość roślin została zaatakowana przez zarazę ziemniaczaną i było po pomidorach ... i już wiem do czego mi jest szklarnia potrzebna - by móc się cieszyć smakiem wspaniałych pomidorów - uprawianych bez chemii. Stosuję popiół drzewny z ogniska jako nawóz oraz dobrze przekompostowany obornik koński  - no i oczywiście ,w początkowym okresie wzrostu, gnojówkę z pokrzyw ,a tak na marginesie, w naszym ogrodzie jest wiele miejsc porośniętych przez pokrzywy - po co ? by motyle u nas mieszkały.



Zaobserwowałam, że jako pożytek dla pszczół doskonale sprawdza się lebiodka oregano - roślina mało wymagająca- doskonale rośnie nawet w miejscach bardzo suchych   i ubogich w składniki pokarmowe, gdzie inne rośliny giną .Lebiodka kwitnie bardzo długo , oczywiście pod warunkiem, że nie obetniemy rośliny do suszenia, dlatego posadzę jej dużo więcej i część roślin ususzę , a inne pozostawię na pożytek pszczeli.
Tu na zdjęciu widać młodą facelię, która wysiała się z nasion letnich kwiatów - nie mają racji ci, którzy twierdzili, że nasiona wykiełkują dopiero na wiosnę przyszłego roku.

W tym roku posadziłam dużo fasoli odmiany Blau Hilde - no cóż smakuje bardzo dobrze ale ma dość dużo włókien - to bardzo stara odmiana i  będę ją nadal uprawiać ale już dużo mniej, gdyż nie do końca spełnia moje oczekiwania - podobnie jest z odmianą Szeroka wstęga  - gotowana na zielono , a raczej na żółto jest bardzo smaczna  , nie nadaje się jednak do  mrożenia i ma piekielnie długi czas dojrzewania.




W ogrodzie mamy plagę milinu amerykańskiego - roślina , której tak bardzo kiedyś pożądałam teraz jest moim utrapieniem - odbija od korzenia i nie daje się wyplenić : mam jej już chyba 10 egzemplarzy i końca nie widać.......










To już las  przylegający bezpośrednio do naszej działki - muszę przyznać, że wielu gości ma dość słabe nerwy i często odgłosy lasu nocą ,na początku pobytu u nas .są  mocnym przeżyciem....



Któregoś popołudnia usłyszałam tylko cichy trzask  - jakby coś pękło , obeszłam cały dom dookoła ale nic nie znalazłam- dopiero parę dni później zobaczyłam ją - i wciąż tam jest - muszę wezwać kogoś do pomocy  przy zdejmowaniu by nie zniszczyć rynny....









Karczoch udały się wspaniale i były przepyszne, parę sztuk zostawiłam - uwielbiam patrzeć na kwiaty karczochów....




Na zdjęciu tego nie widać ale nasze łąki są w tej chwili stepami - wysuszone, porośnięte przekwitającą nawłocią i ostami - zastanawiam się jak z nimi walczyć.

Pozdrawiam
 Ta Trzecia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz