Umba, Kuzrieka, Kaszkarancy, Warzuga, Czawanga, Czapoma, Tetrino - zapisałam te słowa ponieważ urzekają swą melodią; mają w sobie tyle tajemnicy i jakiejś dziwnej, czarodziejskiej mocy , a są to przecież " tylko" nazwy małych wiosek rybackich - wszystkie leżą na tzw. Terskim Brzegu , na kręgu polarnym. Wiem , że tu (w poście) te słowa się nie zapodzieją i może kiedyś jednym z nich nazwę obraz lub konia......
Czasem myślę, że w dzikich zwierzętach tkwi coś takiego jak pamięć pokoleń - bo jak inaczej wytłumaczyć to , że przez wiele lat zwierzęta wciąż powracają do miejsc swoich starych żerowisk ? U nas, dawno, dawno temu, nie było ogrodzenia i przez długi czas sarny jesienią zjadały wszystkie jabłka z jabłoni rosnących w starym sadzie. Ogrodzenie jest już ponad dwadzieścia lat, a i tak, rok w rok , w sadzie, o świcie można spotkać sarny z młodymi.
....a może my ludzie też odczuwamy taką " pamięć pokoleń"i przejawia się ona tym , że pewne słowa , dźwięki, zapachy, kolory lub inne bodźce wywołują w nas dziwne tęsknoty i wzruszenia absolutnie irracjonalne ? .... jeśli tak jest - to czym są dla mnie Czawanga lub Tetrino ? Tego się pewnie nigdy nie dowiem ( w pogromach i pożarach zaginęły wszystkie dokumenty rodzinne - metryki, świadectwa ślubów itd. ) pozostają tylko tajemne wzruszenia wywołane dźwiękiem nieznanych dotąd słów ....umba, czapoma.....
Rozmarzyłam się a przecież miałam w planach napisać o rzeczach bardzo aktualnych i przyziemnych - i to w znaczeniu bardzo dosłownym.
Jesiennik w pełni- wielka susza spowodowała, że większość warzyw - że się tak wyrażę- już dojrzała i wylądowała na talerzu bądź w zamrażarce. W gruncie pozostały jeszcze ziemniaki, buraczki ćwikłowe i kapusta - fasola dosusza się pod dachem ( fasola posadzona na jesienny zbiór już nie dojrzeje przed przymrozkami - podobnie jak jesienne brokuły)
Jeszcze w lipcu i na początku sierpnia zastanawiałam się po o ja budowałam moją szklarnię - pomidory w gruncie cudownie rosły i dojrzewały, plony zapowiadały się świetnie a potem nagle , dosłownie w kilka dni, większość roślin została zaatakowana przez zarazę ziemniaczaną i było po pomidorach ... i już wiem do czego mi jest szklarnia potrzebna - by móc się cieszyć smakiem wspaniałych pomidorów - uprawianych bez chemii. Stosuję popiół drzewny z ogniska jako nawóz oraz dobrze przekompostowany obornik koński - no i oczywiście ,w początkowym okresie wzrostu, gnojówkę z pokrzyw ,a tak na marginesie, w naszym ogrodzie jest wiele miejsc porośniętych przez pokrzywy - po co ? by motyle u nas mieszkały.
Zaobserwowałam, że jako pożytek dla pszczół doskonale sprawdza się lebiodka oregano - roślina mało wymagająca- doskonale rośnie nawet w miejscach bardzo suchych i ubogich w składniki pokarmowe, gdzie inne rośliny giną .Lebiodka kwitnie bardzo długo , oczywiście pod warunkiem, że nie obetniemy rośliny do suszenia, dlatego posadzę jej dużo więcej i część roślin ususzę , a inne pozostawię na pożytek pszczeli.
Tu na zdjęciu widać młodą facelię, która wysiała się z nasion letnich kwiatów - nie mają racji ci, którzy twierdzili, że nasiona wykiełkują dopiero na wiosnę przyszłego roku.
W tym roku posadziłam dużo fasoli odmiany Blau Hilde - no cóż smakuje bardzo dobrze ale ma dość dużo włókien - to bardzo stara odmiana i będę ją nadal uprawiać ale już dużo mniej, gdyż nie do końca spełnia moje oczekiwania - podobnie jest z odmianą Szeroka wstęga - gotowana na zielono , a raczej na żółto jest bardzo smaczna , nie nadaje się jednak do mrożenia i ma piekielnie długi czas dojrzewania.
W ogrodzie mamy plagę milinu amerykańskiego - roślina , której tak bardzo kiedyś pożądałam teraz jest moim utrapieniem - odbija od korzenia i nie daje się wyplenić : mam jej już chyba 10 egzemplarzy i końca nie widać.......
Karczoch udały się wspaniale i były przepyszne, parę sztuk zostawiłam - uwielbiam patrzeć na kwiaty karczochów....
Na zdjęciu tego nie widać ale nasze łąki są w tej chwili stepami - wysuszone, porośnięte przekwitającą nawłocią i ostami - zastanawiam się jak z nimi walczyć.
Ta Trzecia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz