...Nie pisałam tak długo ponieważ paluszki miałam czy też nadal mam zgrabiałe - ot w formie takich haczyków, na których można jedynie wiadra z wodą dla koni zawiesić i przez oblodzone podwórze dzielnie się do stajni przedzierać; przedzierając się zaś należy modły do najwyższego wznosić by nie poczuć tego pędu we włosach - tej ponoszącej prędkości, która zapewne uskrzydlała kiedyś moją idolkę Katerinę Witt, a w chwili obecnej mnie nie uskrzydla już wcale - a nawet powiedziałabym, że upupia.. . i to w sensie jak najbardziej dosłownym...Przyznam się - każdej jesieni hoduję takie ciut, ciut malutkie polsterki tłuszczyku, które zimą mają amortyzować moje wyczyny na lodzie i czynią to... Bywa jednak i tak, że zagłebię z tymi wiadrami w sposób doskonały - to znaczy, aż mi głowa od podłoża odbije i ojjoj to nawet polsterki nie pomogą - wszystkie gwiazdozbiory wówczas widzę... Taaak - ja naprawdę bardzo, ale to bardzo kocham zimę. Ostatnio mieliśmy gości z krain szarych i ponurych, którzy zachwycali się ośnieżonymi krajobrazami , drzewkami obsypanymi śniegiem i takimi tam bajerami - i jak zwykle - wyszłam na okropnego malkontenta bo nie byłam w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny entuzjazmu - nic - absolutnie nic się ze mnie nie wykrzesało, a kiedy moja córuchna zadała podstępne pytanie - jak to możliwe by historyk sztuki nie widział piękna w tym ośnieżonym krajobrazie - tylko jedno mogłam odrzec - z biegiem lat estetyzm ustępuje miejsca pragmatyzmowi...
Tu, na wsi , najlepiej widać jak bardzo społeczeństwo się rozwija - ekonomicznie mam na myśli. Rok w rok ludzie coraz więcej pieniędzy w błoto - o przepraszam w powietrze wyrzucają. Zaczyna się w południe sylwestra i trwa i trwa, aż do wyczerpania zapasów czyli tak mniej więcej do końca karnawału - tak po troszeczkę ale to wystarczy by się w człowieku krew zagotowała. W związku z takim rozłożeniem atrakcji fajerwerkowych raczej nie wydaje się możliwe bym poszła za radą strych i pewnie mądrzejszych koniarzy - " konie zamknąć, troszkę pasty na uspokojenie im dać i ot problem z głowy". Wygląda na to, że konie musiałyby od sylwestra do końca karnawału " nawalone " chodzić - ot i proszę naszła mnie myśl cudna, że pasty na uspokojenie to ja komu innemu mogłabym zaaplikować.... W czasie największego natężenia ogni sztucznych mój pies wlazł mi dosłownie na szyję - jeszcze nigdy nie widziałam psa, który by tak bardzo się bał fajerwerków.
To nie będzie zabawne co powiem - zastanawiam się jak bardzo cieszą się zwierzęta w okolicznych lasach, dla których chwila powitania Nowego musi wydawać się końcem świata?
Pisałam kiedyś, że chciałabym mieć kozę - po głębszym namyśle doszłam do wniosku, że ja wcale nie o kozie marzę ale o mleku - a mleko potrzebuję by zacząć robi sery ! Otóż to - ja chcę nauczyć się robić sery. Twarogi to za mało - interesują mnie "poważne" sery dojrzewające i pleśniowe. Znalazłam już odpowiednie strony w internetku - do zakupu literatury pewnie jeszcze dojdę - i zaczęłam. Pierwszy ser typu camembert już wykonałam - wszystko poszło dobrze ale ja w niecierpliwości mojej efekt zepsułam - ser za szybko rozkroiłam i tak obmacywałam każdego dnia i tak oglądałam - że w końcu ser się pogniewał i piękna pleśń znikła i pojawiły się czerwone kropki, które naprawdę źle wyglądają. Nic to, będę dalej próbować - to znaczy nie będę próbować tego sera ale zrobię nowy i już dam mu spokój... mam nadzieję.
Pozdrawiam
PS Dopiero niedawno wpadłam, zupełnie przypadkiem na to, że słowa "ta trzecia" najczęściej oznaczają kochankę po prostu - no cóż zaszła pomyłka, absolutnie nie to miałam na myśli i dlatego postanowiłam podpisywać się inaczej....
Donia
PSS
Obiecuję już niebawem ten przepis na okno podać...
na marginesie
przeczytałam ostatnio parę artykułów na temat "dobrego gustu ogrodowego". Dowiedziałam się, że mam zły gust bo mam w ogrodzie kostkę - tę betonową - absolutnie znienawidzoną przez estetów , a mój ogród nie został zaprojektowany przez "fachowców" Mam alergię na słowo fachowiec - kojarzy mi się raczej z fuchą - a ta z fuszerką i widziałam tych fuszerek wykonanych przez fachowców tysiące - ale to oczywiście moja skromna opinia. Jeśli zaś chodzi o tak wielbioną kostkę granitową czy inną kamienną to błogosławię moje puste kieszenie, w których zabrakło pieniędzy na takową . Wiem to na pewno, że tylko raz przeszłaby po takiej pięknej kamiennej nawierzchni - rozchlapując przy okazji wodę z wiader...
Zimno, szaro, zimowo
Pozdrawiam.
Miałam napisać słowo "Witam" na początku, ale zastanowiłam się po przeczytaniu podtytułu bloga, że to będzie błąd. Zatem: Dobry wieczór (jest 20.21). Trafiłam w to miejsce via ogród Tamaryszka. Przeczytałam jeden wpis, drugi. Podoba mi się styl autorki. Pewnie tu jeszcze zawitam i poczytam. Pozdrawiam EG
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i nadal nie rozumiem- dlaczego " witam " nie pasuje ? Jeśli mmnie Pani nie oświeci to pozostanę w nieświadomości - a bardzo możliwe, że znowu doszło do jakiegoś nieporozumienia - jak to z tą trzecią...To dla nie duże wyróżnienie, że podoba się Pani mój styl ; znam ,czytam i cenię Pani bloga - jak na mój gust ma dużą klasę. Miałam ogromną przyjemność w lekturze wpisu o karczochach - jestem wielbicielką tej rośliny - zarówno w ogrodzie jak i w kuchni. Nad " Filozofią ogrodu " ( mówię o poście )- prawie się popłakałam - to chyba jedyny taki przypadek w historii czytelniczej tego dzieła - był to dla mnie zupełnie nieoczekiwany powrót do czasów, gdy podobne lektury doprowadzały do szału - z powodu braku czasu i chęci , a nad człowiekiem wisiało widmo niezaliczonego zaliczenia...Drugi powód mego rozrzewnienia - wiele, wiele czasu spędziłam w ogrodzie Herrenhausen - mieszkałam tuż obok i znam go jak własną kieszeń - podobnie jak przylegające doń założenie krajobrazowe...I pomyśleć, że ja tu (na tej wsi zapadłej) -tak zupełnie dobrowolnie...Pozdrawiam Donia K
OdpowiedzUsuńWitam! Ciekawa jestem, czy gdybym miała możliwość przeprowadzki na wieś (o czym cały czas marzę), Pani artykuły o przyziemnych problemach, związanych z życiem w takim miejscu, by mnie zniechęciły... Nigdy się tego nie dowiem, więc pozostaję przy swoich wyobrażeniach o wspaniałym (mimo wszystko) życiu na odludziu.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że mam takie same odczucia, związane z sylwestrowymi fajerwerkami. Nie cierpię tej nocy. Zawsze zostaję w domu z moimi psami, które się panicznie boją. Mój Wiśnia jest co rok otumaniany jakimś lekarstwem, a i tak przeżywa to okropnie. A za ogrodzeniem puszcza i setki zwierząt pewnie w panice.
Zazdroszczę perspektywy robienia własnych serów i wszystkich doświadczeń z nimi związanych. A zakątek z kranem jest uroczy!
Co do kostki betonowej - mam taką w przedogródku - na szczęście, tylko tam. Wygląda naprawdę paskudnie (kolor!) i liczę, że wkrótce zamienię ją na cegłę i płyty (kamienne? betonowe?). Wiem, że cegła robi się śliska, więc główny ciąg komunikacyjny będzie z drugiego materiału. Zwrócę uwagę, żeby nie był zbyt gładki, bo chyba to miała Pani na myśli? Także czytałam ubolewania nad kostką - myślę, że wynikają z rozpasania w jej używaniu...
Zniechęciły? absolutnie nie ma takiej opcji by "moje artykuły "
OdpowiedzUsuńkogokolwiek zniechęciły: pragnę zwrócić uwagę, ze moje wpisy to fragment większej , bardzo starannie prze zemnie przemyślanej akcji PR promującej nasz letni pensjonacik. Moja strategia polega na efekcie "aha" - znanym Pani zapewne z angielskich założeń ogrodowych - dla niezorientowanych w temacie - nie "cha cha" - tylko "aha". W wielkim skrócie tak to sobie wykoncypowałam : moi czytelnicy pod wpływem lektury wpisów zapragną osiąść na wsi - a że dla większości jest to absolutna abstrakcja , zapałają chęcią zasmakowania naszego życia choćby tylko na wakacjach - i tu do akcji wkraczamy MY z efektem "aha". Goście , po lekturze bloga , docierają do nas i co widzą - widzą mnie z moją córką odziane w białe gizła, z wiankami na głowach, pląsające po łąkach i ogrodzie , zbierające poziomki do koszyczka - oczywiście pod warunkiem, że ich - to znaczy tych poziomek- ślimaki nie wpieprzyły. Donieczka ,zachęcona wizją podwyżki kieszonkowego, podjęła się wybiegać po desce z okna pokoju i karmić drób ( załatwię taki gipsowy od sąsiada - o prawdziwy nie a mowy , am fobie na punkcie kurzego łajna), a ja osobiście zdecydowałam się założyć białe pończoszki...
By przełamać hegemonię wzorów angielskich panoszących się obecnie w modzie ogrodowej postanowiłam, że pożyczę od Stefańskiego parę cielaków, które uprzednio wyperfumowawszy będę na naszych łąkach wypasać...Mieszczuchy i tak owcy od cielaka nie odróżniają...
Zaiste uważam , ze w owych planach zawarta jest iskra geniuszu... - a Pani sugeruje , że moje wpisy mogą zniechęcać ???(wielokrotny znak zapytania popełniam dziś pierwszy raz w życiu!)
Cegła w ogrodzie jest śliska i się kruszy -bardzo boleśnie się o tym przekonałam - ale ja kładłam cegłę na piasku - bez cementu -może metoda, którą Pani stosuje okaże się lepsza - czego serdecznie życzę. Kostka cementowa ,piękna nie jest, ale ma wiele zalet.
Przyznam się, tyle się dzieje, ze Sylwester wydaje się być już wieki temu - pozdrawiam
Donia