" To dla Donieczki - ty nawet okien nie zauważasz "- punkt) Taaak - nie mam więc powodu narzekać, a nawet więcej - do buntu ją zachęcam... ale - no właśnie - ale...
Czy wiecie Państwo o czym myśli przeciętna nastolatka w 1 klasie liceum ? Nie, nie o chłopakach ..., nie o imprezach.... Ona myśli o tym czy maturę zda, czy na studia się dostanie, czy sobie w pracy poradzi, czy wnuki dobrze wychowa - (wnuki jej - nie moje )- no dobra trochę się rozpędziłam ale coś w ten deseń. I nie jest to przypadłość tylko mojej Donieczki - kiedy rozmawiam z matkami jej koleżanek , mówią to samo. Geniuszy proszę Państwa wychować mamy - zorientowanych na karierę , własny rozwój, znerwicowanych perfekcjonistów - o wspaniała wizja świata roztacza się przed nimi - tacy "starzy maleńcy" - jeszcze nie żyli, a już życie przeżyli - już te korporacje na nich czekają, te słoiki warszawskie, czy inne umowy śmieciowe i te wyże i niże demograficzne , i te emerytury co to już ich być nie powinno, i to wszystkie bóle nasze - właśnie nasze bóle, potwory naszego dorosłego świata - a gdzie jest ich młodość ? Gdzie ich radość ?
Kiedy Donieczka chodziła do gminnego gimnazjum w Wólce Psciej to Pani Dyrektor zbywała wszystkie nasze problemy związane z dowozem dzieci do szkoły historia z życia zaczerpniętą - z jej życia, żeby nie było wątpliwości - otóż ona do szkoły chodziła piechtą naście kilometrów - dokładnej liczby nie pomnę bo ja już przy stwierdzeniu ... w moich czasach ... palpitacji dostaję i władze umysłowe mnie opuszczają, stąd nie wiem ile tych kilometrów było , ale Ona pokonywała je piechotą - więc nasze dzieci też w sumie mogłyby .... No w sumie tak....Ale absolutną wisienką na torcie było stwierdzenie jednego z pedagogów ( człowiek jeszcze 40 - stki nie ma ), że w jego czasach to wychodki drewniane przy szkole były, na zewnątrz oczywiście, a oni współcześnie to murowane mają i to w budynku szkolnym... No nie - jest za co przywódcom narodu i opiekunom edukacji dziękować..
W obecnej szkole kaliber intelektualny jest nie do porównania - ale teraz to nie jest już problem dojazdu czy wychodków - teraz to problem PRZYSZŁOŚCI ich jest.
I bardzo proszę nie posądzać mnie o jakąś szczególną awersję do pedagogów - z rodziny o dużym nasyceniu ciałem pedagogicznym pochodzę , całkiem serio - wiem , że to praca niełatwa jest , a w chwili obecnej mega trudna (proponuję dodatek za szczególnie szkodliwą pracę dla nauczycieli historii ) ale źle się dzieje " w państwie P" a udział w tym mamy zarówno my rodzice, chcący tylko dobrego dla naszych dzieci (dobrego w naszym sensie - oczywiście) i oni - nauczyciele kurczowo trzymający się za przeproszeniem zabobonów, że wykształcenie zapewni dobre (....) życie - w ich sensie oczywiście...
I tym optymistycznym akcentem zachęcam Państwa do dalszego wytrwałego wożenia dzieci na 10 dodatkowych języków - tylko broń Boże nie rozmawiajcie z nimi (dziećmi) bo możecie się dowiedzieć, że zmęczone i wypalone są tak samo jak my dorośli, a może jeszcze bardziej...
Pozdrawiam
Donia
ps.
przyszła i do głowy taka genialna myśl - że skoro odbudowa zamków Kazia Wielkiego przerasta nasze Możliwości finansowe (ich oglądanie przerosło by też moje możliwości asymilowania kiczu) to odbudujmy wychodki szkolne - najlepiej te drewniane - będzie wszystko w jednym - nawiążemy do tradycji budownictwa drewnianego w Polsce, unaocznimy niedowiarkom nasz skok cywilizacyjny, a młodemu pokoleniu pokażemy dokąd mogą wrócić jak się uczyć nie będą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz