niedziela, 3 kwietnia 2016
Co nas szczęśliwym czyni ...
Dobrymi chęciami niebo jest wybrukowane... ja mam takie szczęście, ze ta maksyma często się sprawdza...
Już od dłuższego czasu Urząd Gminy straszył mnie, " że jak znajdą środki to polepszą jakość mojego życia i zainstalują koło naszego domu lampę". Wszyscy wiemy jak to jest " ze znajdywaniem środków" w związku z czym spałam spokojnie i o lampie zapomniałam .... aż tu nagle kiedy byłam w Urzędzie Gminy usłyszałam " że znalazły się środki na " moją lampę" - No, "formalnie mnie zatkało "- z tym się absolutnie nie liczyłam...
Pamiętam pierwszy wieczór tutaj - był kwiecień i było chłodno ale i tak spędziliśmy wiele, wiele czasu podziwiając wspaniałe, czarne jak smoła niebo, a na nim miliony gwiazd. Od tej chwili upłynęło wiele lat i bardzo wiele się zmieniło - zmieniło się chyba wszystko - tylko niebo zostało takie same - może już nie wydaje się takie ciemne bo przybyło mnóstwo świateł w dalszej i bliższej okolicy ale ciągle jeszcze mogę obserwować niezliczone ilości gwiazd .... - i teraz ta nieszczęsna lampa............
Jak mam wytłumaczyć komuś, że chcę żyć w ciemności? Że powstają obszary, gdzie chroni się właśnie ciemność nieba? Ja nie potrafię - spróbowałam więc wymówki - " ... u mnie to tylko jeden dom, na pewno są inni, bardziej potrzebujący.. "Usłyszałam - " ...e e e tam...", spróbowałam inaczej - "... tu jest przecież park krajobrazowy, a w nocy to na tym drzewie obok słupa sowa siedzi, a na dębie wiewiórka ma gniazdo i młode, i to światło... " - a kiedy to też nic nie dało , nerwy mi puściły - i wypaliłam - "Panie, a po cholerę mi ta lampa?" - I teraz tak naprawdę to nie wiem co z tą lampą będzie........
Kiedy latem nocujemy na dworze, w hamaku , to mam wrażenie absolutnej harmonii - nie mam na myśli spokoju, a właśnie harmonię. W ciemnościach ,obserwując gwiazdy , rozmawia się inaczej, inna jest melodia zdań, wypowiadane słowa nabierają wagi .... tylko po co o tym opowiadać ? - tego trzeba doświadczyć - oczywiście pod warunkiem, że znajdziemy jeszcze gdzieś niebo dostatecznie ciemne, by było widać gwiazdy...
To tyle na temat uszczęśliwiania na siłę
W domu i ogrodzie oczywiście mnóstwo pracy. Ta Czwarta przejęła na jakiś czas pracę z końmi, ja zajmę się ogrodem i przygotowaniem domu letniego do sezonu . Konie nie mają powodów do narzekania - Ta Czwarta świetnie jeździ konno i co chyba nawet ważniejsze - kocha i rozumie konie (stąd tyle ich zdjęć w każdym poście).
Ja będę musiała wezwać mojego " nadwornego elektryka "- mam problem ze światłem w łazience dla gości, a na prądzie niestety nie znam się zupełnie - chociaż może "stety" - musi przecież być parę rzeczy na których się nie znam- padło min. na prąd...
.Ogród budzi się do życia bardzo powoli, co jest po mojej myśli - mam czas na przesadzanie roślin, ściółkowanie itp. Z sianiem poczekam jeszcze parę dni - może ziemia się trochę ogrzeje - mogę sobie na to pozwolić bo mój eksperyment - ogrzewany inspekt - udał się wyśmienicie - mamy już własną rukolę, a na dniach będzie rzodkiewka, sałata i koper.
Bardzo polecam takie rozwiązanie choć jest z tym trochę roboty ale już na dniach zastąpię okna (są ciężkie i nieporęczne) agrowłókniną rozpiętą na metalowych prętach i wówczas łatwiej mi będzie wykonywać wszystkie niezbędne czynności, takie jak podlewanie, pielenie itd.
Te maluszki wyhodowałam w domu, a teraz są na wakacjach.
Posadziłam już wczesne ziemniaki: parę rzędów przykryłam agrowłókniną - będę miała bardzo wczesne zbiory - jeśli wszystko dobrze pójdzie to już na początku czerwca będziemy mogli jeść własne młode ziemniaki, polane świeżym masłem, z mleka od zaprzyjaźnionych krów...
Trochę pracy czeka na mnie też przy truskawkach - mam ich całkiem sporo, a teraz trzeba je wyplewić, zasilić dobrą ziemią i jeśli starczy czasu wyściółkować słomą - nie zawsze zdążę z tym ściółkowaniem i jeśli mamy akurat mokry rok to owoce mogą gnić.... W tamtym roku nie ściółkowałam ale "nic nie zgniło bo nic nie było" rok był tak suchy, że rośliny bardzo słabo kwitły i nie zawiązały owoców- zobaczymy jak będzie tej wiosny....Zauważyłam, że na wsi uprawia się coraz mniej truskawek - podobno za dużo z nimi pracy - tak twierdzą moje sąsiadki - no cóż, to prawda, trzeba przy truskawkach się trochę "pobawić" ale ten smak dojrzałych owoców jest dla mnie wystarczającą zapłatą....
I na koniec - mój tunel na fasolę to estetyczna katastrofa - chciałam sobie trochę rzecz ułatwić i "wyszło jak wyszło" - krzywo i koślawo i do tego te okropne białe sznurki - drut ogrodniczy który nabyłam okazał się bardzo słaby, a sznurki miałam " pod ręką ". Niestety w tym roku nie mam już czasu na poprawki - może kiedy rośliny się pojawią będzie to trochę lepiej wyglądać...
Pozdrawiam
Ta Trzecia
On zawsze musi być...
Ona też tu jest...
One też się już obudziły...
A ci sobie poszli...
niedziela, 13 marca 2016
W obronie kiczu.
Nigdy nie sądziłam, że to napiszę - jeszcze parę lat temu słowo kicz nie przechodziło mi przez usta, a teraz - no proszę - nawet w tytule nie boję się go użyć, a wszystko przez to moje chorowanie....
Stało się już tradycją, że każdej wiosny muszę swoje odcierpieć przez zatoki - otóż kiedy tak cierpiałam to z nudów szperałam w sieci ...
Czego ja tam nie znalazłam!
Podpatrzyłam kilka bardzo przydatnych dla mnie pomysłów ...
Obejrzałam chyba milion zdjęć ogrodów w pełni lata - bo jak pisali ich autorzy -wszyscy tęsknią za latem,..
Przeczytałam podobną ilość wpisów opiewających piękno angielskich ogrodów oraz taką samą ilość postów pastwiących się nad polskim bezguściem... i co ? .
Zdziwiona jestem tak wielką pewnością siebie autorów tych wpisów.
Ja kocham mój ogród o każdej porze roku .W naszych warunkach ogrody przez większą część roku są w stanie szarości, bezlistności i chłodu. Piękny ogród - w naszym klimacie - to ogród pięknie szary , wykorzystujący niewielką ilość światła, która jest nam dana.
Te wszystkie cudowne, kolorowe kwiaty pyszniące się na zdjęciach to dla mnie jakby wspomnienia wielkich letnich gali czy wspaniałych przyjęć, podczas gdy nasza codzienność to w zasadzie szarość, którą jak myślę trzeba nauczyć się kochać i uczynić tak piękną jak tylko się da....
Angielskie ogrody - niedoścignione źródło zachwytów i inspiracji - nie będę zaprzeczać, są przepiękne - tylko, że są to przestrzenie powstałe w innym klimacie i w innym świetle niż to które króluje u nas i tworzą je zasadniczo inne nasadzenia . Trzeba też pamiętać o tym, co wydaje mi się niezwykle ważne, że ogrody te wyrosły na zupełnie innej glebie kulturowej - tego wszystkiego nie da się przenieść tak 1: 1 w nasze realia. Myślę, że można stosować cytaty z tych koncepcji ale odradzałabym bezmyślne naśladownictwo, bo powstanie "kicz z pretensjami", a proszę pokazać mi prawdziwą różnicę między ogrodami z krasnalami, a tymi w których królują wyroby kamieniopodobne z Chronosa - same w sobie może i nawet nie takie straszne ale w naszych warunkach, zawsze pięknie wyszorowane, bez tej odrobiny patyny, która daje to coś...
Ale niech będzie i tak... akceptuję ten kicz jako przejaw miłości do roślin, do własnego kawałka ziemi... Żeby wszystko było jasne - nie jestem fanką skalniaków-" kamień na kamieniu, a obok jeszcze jeden kamień "- spróchniałych korzeni wypełnionych roślinnością. wypielęgnowanych betonowych bruków - ale widzę w tych działaniach przejaw ogromnej miłości, pasji tworzenia, rodzaj swoistej wypowiedzi artystycznej i ...doceniam...
Wymagam od ogrodu by mi sprawiał przyjemność, by mnie cieszył i pozwolił w sposób nieskrępowany realizować moje wizje i pragnienia, żeby był mój... i nie zamierzam w żaden sposób schlebiać powszechnie panującym modom lub " nie- modom" - i jeśli tak mi w duszy zagra to sobie nawet krasnala kupię...
Na razie mamy konio-jelenia
Zauważyłam, że większość autorów blogów traktuje siebie i to całe pisanie śmiertelnie poważnie
...hmm. Dla mnie ten blog to dobra zabawa, miło mi, że ktoś to czyta, regularnie odwiedza nas i nasze włości, ale najważniejsze dla mnie jest to , że piszemy nasze teksty rasem z moją nastoletnią córką, świetnie się przy tym bawimy i ot tak zwyczajnie mamy jeszcze jedną rzecz więcej, która nas łączy....
Dużo słów o szarości, parę zdjęć, które miały być dokumentacją poszukiwań tejże szarości. Efekt proszę samemu ocenić...
Pozdrawiam
Ta Trzecia
Tradycyjnie już w marcu żurawie...
środa, 2 marca 2016
Bez słońca
Chyba trochę na wyrost pochwaliłam ten miesiąc - teraz jest stale zimno , bez słońca, pada deszcz - w zasadzie lubię taką pogodę ale co za dużo to nie zdrowo - w tym wypadku w sensie dosłownym.
W domu panuje wiosenne 'osłabienie - chorowanie ' , pomimo bezlitosnych kuracji - miodowych nie udało się nam uniknąć polegiwania z obolałą głową i kończynami. No cóż, takie są uroki wiosny u nas ale ..
Zmieniłam zdanie, nie ma' ale', jest fatalnie. Spadło mnóstwo śniegu, jest zimno, cały czas donoszę opału do pieca, a wczoraj były jeszcze wyłączenia prądu ...Ogród to jakby inna planeta - cały przysypany śniegiem, a inspektu to nawet nie widać .Dobre informacje ? -Brak.
Jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji to... zrobić chrusty ...
Pozdrawiam Ta Trzecia
W domu panuje wiosenne 'osłabienie - chorowanie ' , pomimo bezlitosnych kuracji - miodowych nie udało się nam uniknąć polegiwania z obolałą głową i kończynami. No cóż, takie są uroki wiosny u nas ale ..
Zmieniłam zdanie, nie ma' ale', jest fatalnie. Spadło mnóstwo śniegu, jest zimno, cały czas donoszę opału do pieca, a wczoraj były jeszcze wyłączenia prądu ...Ogród to jakby inna planeta - cały przysypany śniegiem, a inspektu to nawet nie widać .Dobre informacje ? -Brak.
Jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji to... zrobić chrusty ...
Pozdrawiam Ta Trzecia
niedziela, 21 lutego 2016
Łagodny luty
Luty w tym roku dla mnie wyjątkowo łaskawy. Temperatury takie, że mogę spokojnie pracować w ogrodzie - tylko w swetrze , a i tak jest mi czasem za gorąco.
Posiałam już pierwsze nasionka w moim inspekcie - wszyscy dookoła są bardzo sceptycznie nastawieni ale przecież warto spróbować... Jeśli się uda, pierwsze zbiory byłyby bardzo szybko - poczekamy, zobaczymy... Póki co mam z tym doświadczeniem sporo pracy- co wieczór okrywam inspekt kocem - by chronić go przed przymrozkami - a rano odkrywam... i tak dzień w dzień.....
Przykryłam już agrowłókniną truskawki, robię tak co roku - pozwala to znacznie przyśpieszyć zbiory - trzeba tylko pamiętać by tę agrowłókninę zdjąć, kiedy rośliny zakwitną aby pszczoły miały dostęp do kwitnących roślin -w przeciwnym razie z truskawek będą " nici"....
W moim narzędziaku mam przygotowane mini szklarenki - z butelek 5- litrowych powycinałam dna i odkręciłam nakrętki a teraz wczesną wiosną nakładam te samoróbki na rośliny, które przezimowały w gruncie - teraz zabezpieczyłam nimi jarmuż. Jak pisałam ostatnio, zebrałam liście jarmużu, zrobiłam z nich napój, a teraz czekam na nowe - wiosenne już listeczki.
Zrobione w tak prosty sposób szklarenki są naprawdę godne polecenia, co roku okrywam nimi wcześnie posadzone rozsady np. sałaty, selera, itp.- w tym roku zamierzam użyć ich jeszcze do karczochów.... i zobaczymy co dalej... Te szklarenki są oczywiście okropnie brzydkie, widziałam takie urządzenia w ogrodach angielskich - prześliczne egzemplarze wykonane ze szkła ale podejrzewam , że są baaaardzo drogie, a poza tym, kiedy do ogrodu wpadnie Ramzes, żadne takie piękności nie mają szans na przeżycie.....
W domu, na parapecie trzymam w doniczkach sadzonki lawendy- zebrałam zdrewniałe pędy z krzaczków lawendy rosnącej w naszym ogrodzie - chyba ze trzydzieści sadzonek - byłoby fajnie gdyby choć część się przyjęła. W lodówce -mam jeszcze nasiona tej rośliny - za jakieś dwa tygodnie wysieję je do doniczki .Chciałabym mieć w ogrodzie tak dużo lawendy, żeby już z daleka unosił się w powietrzu jej zapach ...W tamtym roku dostałam w prezencie przepiękną lawendę - na etykiecie było napisane, że to lawenda francuska - kwitła przepięknie ale słabo pachniała i absolutnie nie nadawała się do gruntu- szkoda, była naprawdę śliczna - ale nie wszystko złoto co się świeci...
W doniczkach na parapecie wysiałam już lobejlę oraz miętę meksykańską. Dziś pojawiły się pierwsze roślinki...
Zerknęłam właśnie do archiwum moich wpisów i wiem teraz , że w tym roku jest o niebo lepiej i łatwiej, mogę zajmować się ogrodem, robić plany na wiosnę i po prostu cieszyć się upływającym czasem- to jest baaardzo, super przyjemne...
Pozdrawiam
Ta Trzecia
środa, 10 lutego 2016
Jarmuż i takie tam.
Wróciłam właśnie z wielkiego miasta - nawdychałam się spalin, podtrułam mocno nieekologicznym jedzeniem i ... jest dobrze. Wypracowałyśmy z moją córką pewien system zakupów- na wyprzedażach i z listą potrzebnych rzeczy. To naprawdę działa, Ja od dawna nie kupuję dla siebie ubrań w " sieciówkach ' - chodzę w tym co uszyję sama, dostanę - bądź kupię " na szmatkach". Dorastałam wśród tkanin - zbyt dobrze pamiętam jak wspaniałe są w dotyku - jedwab, wełna czy len, by teraz płacić - i to wcale nie mało - za źle skrojony i uszyty akryl. Ale to tylko dygresja, każdy robi jak chce.....
W drodze powrotnej poszłam na zakupy do sklepów ogrodniczych w naszym miasteczku. W jednym sprzedaje miła pani, z którą lubimy ponarzekać na nasze psy- jej daje w kość huski, mnie mój kundelek z ADHD: w drugim obsługuje mrukliwy pan w średnim wieku, któremu chyba zawsze przeszkadzam. Ale nie tym razem - pan się absolutnie roztkliwił, kiedy zapytałam o pewną odmianę jarmużu - oczy mu rozbłysły, a głos drżał , gdy podawał mi przepis na wybitnie smaczny (jego zdaniem) napój z jarmużu.
Po powrocie do domu nakarmiłam moje " stworki ", a potem pobiegłam do ogrodu po jarmuż .... i teraz oczy mi błyszczą, głos...
A robi się to tak:
Jarmuż trzeba opłukać, jeśli " nie przeżył" mrozu w ogrodzie to trzeba go włożyć do lodówki na pół godziny, Następnie jarmuż miksujemy z odrobinką wody na jednolitą papkę, do której dodajemy różne dodatki w\g uznania ; ja dodałam odrobinę jogurtu greckiego, pieprzu i czosnku. Polecam, napój ma doskonały, świeży smak - i to teraz w zimie, a w moim przypadku dodatkowo satysfakcja - jarmuż pochodzi z naszego ogrodu, w którym bez problemu zimuje.
Choć to dopiero luty, ja już sporo zrobiłam w ogrodzie, co prawda okupiłam to przeziębieniem ale co tam...Moja podwyższona rabata już gotowa -choć tak na prawdę to chyba jest tzw. ciepły inspekt, zwał jak zwał, najważniejsze, że już na dniach wysieję w niej pierwsze nasiona. Przesadziłam parę róż, a teraz wezmę się za przycinanie drzew.
Konie " puszczają " już sierść - w literaturze źródłowej można spotkać różne informacje na ten temat, jedne źródła podają, że jest to związane z długością dnia ( ilością światłą dziennego ), gdzie indziej można przeczytać, że " puszczanie " sierści ma związek z temperaturą. Tak czy siak konie wcinają teraz moje ekologiczne marchewki aż miło, a po buraczkach już nawet śladów nie ma.
Ach gdyby tak jeszcze Ramzesa i koty przestawić na wegetarianizm ..
...
Pozdrawiam Ta Trzecia
W drodze powrotnej poszłam na zakupy do sklepów ogrodniczych w naszym miasteczku. W jednym sprzedaje miła pani, z którą lubimy ponarzekać na nasze psy- jej daje w kość huski, mnie mój kundelek z ADHD: w drugim obsługuje mrukliwy pan w średnim wieku, któremu chyba zawsze przeszkadzam. Ale nie tym razem - pan się absolutnie roztkliwił, kiedy zapytałam o pewną odmianę jarmużu - oczy mu rozbłysły, a głos drżał , gdy podawał mi przepis na wybitnie smaczny (jego zdaniem) napój z jarmużu.
Po powrocie do domu nakarmiłam moje " stworki ", a potem pobiegłam do ogrodu po jarmuż .... i teraz oczy mi błyszczą, głos...
A robi się to tak:
Jarmuż trzeba opłukać, jeśli " nie przeżył" mrozu w ogrodzie to trzeba go włożyć do lodówki na pół godziny, Następnie jarmuż miksujemy z odrobinką wody na jednolitą papkę, do której dodajemy różne dodatki w\g uznania ; ja dodałam odrobinę jogurtu greckiego, pieprzu i czosnku. Polecam, napój ma doskonały, świeży smak - i to teraz w zimie, a w moim przypadku dodatkowo satysfakcja - jarmuż pochodzi z naszego ogrodu, w którym bez problemu zimuje.
Choć to dopiero luty, ja już sporo zrobiłam w ogrodzie, co prawda okupiłam to przeziębieniem ale co tam...Moja podwyższona rabata już gotowa -choć tak na prawdę to chyba jest tzw. ciepły inspekt, zwał jak zwał, najważniejsze, że już na dniach wysieję w niej pierwsze nasiona. Przesadziłam parę róż, a teraz wezmę się za przycinanie drzew.
Konie " puszczają " już sierść - w literaturze źródłowej można spotkać różne informacje na ten temat, jedne źródła podają, że jest to związane z długością dnia ( ilością światłą dziennego ), gdzie indziej można przeczytać, że " puszczanie " sierści ma związek z temperaturą. Tak czy siak konie wcinają teraz moje ekologiczne marchewki aż miło, a po buraczkach już nawet śladów nie ma.
Ach gdyby tak jeszcze Ramzesa i koty przestawić na wegetarianizm ..
...
Pozdrawiam Ta Trzecia
Subskrybuj:
Posty (Atom)